Wczoraj usłyszałem ponownie słowo odpowiedzialność. Pewna osoba wypowiadała się w programie na temat odpowiedzialności za swój rozwój osobisty. Chyba na ten temat, bo tak naprawdę usłyszałem tylko trzy zdania, umieściłem je w kontekście danego programu i na tej podstawie wysnułem taki wniosek. I czy naprawdę ważne jest dla mnie o czym był ten program? Nie. Dlaczego nie, skoro powinno wysłuchać się czyjeś zdanie i bla bla bla? Bo dla mnie najważniejsze było usłyszenie słowa odpowiedzialność, umieszczenie go w tym właśnie kontekście i zauważenie jak ostrą reakcję, to we mnie wywołuje. A jaka to reakcja? Złość, wściekłość, poczucie niesprawiedliwości, wkurzenie, chęć rozpieprzenia wszystkiego. I czy jest to właściwa reakcja na to jedno słowo? Nie wiem. Czy to właśnie przez to słowo tak się czuję? Nie wiem. Czy skłania mnie to do przyglądnięcia się mojej reakcji? Jak najbardziej tak.
Jak usiadłem i przyjrzałem się temu, co mnie w tym braniu odpowiedzialności za swój rozwój wkurza, to rzuciło się parę spraw. Skoro mam być odpowiedzialny za siebie, to tak naprawdę musiałbym wziąć odpowiedzialność za swoje reakcje i czyny w różnych sytuacjach. A skoro miałbym to zrobić to powinienem mieć wpływ na to jak się w danych sytuacjach zawsze zachowam. Ale czy tak naprawdę mam na to całkowity wpływ? Urodziłem się biały, w kraju w którym większość ma się ok. Nie doświadczyłem wojen, nie żyłem w biedzie, a moje życie nie miało większych zawirowań. Czy to wszystko ma wpływ na moje reakcje i zrozumienie sytuacji – myślę że tak. Czy to ja wybrałem to, co mnie doświadczyło, gdzie i kiedy się urodziłem oraz czy miałem wpływ na sytuacje gospodarczo-polityczną w moim kraju oraz wszelkie inne globalne zdarzenia zarówno te społeczne jak i przyrodnicze? Nie przypominam sobie tego, a wydaje mi się, że mogło to mieć jako taki wpływ na to, jak postrzegam i reaguję na nowe sytuacje. Kolejną sprawą jest to – jaki się urodziłem. Małomówny, introwertyk i w mojej ocenie bez większych zaburzeń psychicznych. Czy to ma wpływ jak widzę i jak reaguję? Tak. Czy sam wybrałem to jakie mam geny, jaki temperament, jaką emocjonalność? Nie przypominam sobie. To jak mam kurwa brać odpowiedzialność za swój rozwój duchowy? Skoro tak wiele rzeczy w młodości nie zależało ode mnie, to czy naprawdę mogę wziąć pełnię odpowiedzialności za to jaki jestem i jak w danych sytuacjach reaguję? Czy naprawdę muszę za każdym razem biczować się, bo moje zachowanie było nie takie, jak wydawałoby mi się być powinno? Czy to, że akurat lubię czytać książki rozwojowe albo grać w piłkę lub grać na komputerze, to jest moją zasługą? Bo czemu właściwie lubię robić to co lubię? Skąd to się bierze? I czemu to się zmienia?
Oczywiście można się kłócić, argumentować i tłumaczyć, że na poziomach astralnych, energetycznych, duchowych czy chuj wie jakich, umówiliśmy się z kimś, że właśnie tu się urodzę i będę robił to i tamto, doświadczał tego i tamtego. Ale wiecie co? Jakoś tego nie pamiętam! Ale czy to, że tego nie pamiętam oznacza, że tak nie było? Oczywiście, że nie. Może tak było, a może nie. Jest tak wiele czynników, które mają wpływ na to kim jestem i dlatego tak się wkurzam o tej całej odpowiedzialności za rozwój duchowy, jakby to była albo nie była tylko moja zasługa.
Więc teraz pozostaje pytanie: co teraz? Czy oznacza to, że mam przestać się starać? Że nie mam wpływu na swoje życie i wszystko jest jakoś odgórnie zdeterminowane? Cały czas poszukuję na to odpowiedzi. Na razie skupiam się na odkrywaniu siebie. Patrzeniu na to, jak się czuję w różnych sytuacjach. Uświadamianiu sobie jaki jestem, bez oceniania tego, bo nie wiem czemu jestem taki, a nie inny. Nie wiem czemu czuję to, co czuję i myślę to, co myślę.