Przebudzenie cz.21

Ocknąłem się z twarzą zanurzoną w błocie. Głowa mi pękała. Przez chwilę nic nie widziałem. No może poza czarnymi plamkami przemykającymi mi przed oczami. Aby wstać, musiałem podeprzeć się rękami. Powoli podniosłem się i wytarłem twarz

– Ajj. Mówiłem chłopakom aby nie sikali na teleport. – usłyszałem po czym dwóch mężczyzn chwyciło mnie za ramiona i zaczęło wlec. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Znowu nic nie widziałem. To nawet częściej niż za czasów studenckich. Nagle pojawiło się pierwsze wspomnienie. Impreza, duża impreza. Jestem wśród ludzi którzy gdzieś maszerują. Cały tłum idzie w jedną stronę. Wszyscy się śmieję. Piją alkohol. Dużo alkoholu. Wszyscy rozmawiają. Widzę to po ich twarzach, bo nic nie słyszę. Jestem tam, zachowuję się jak oni ale patrzę na wszystko z boku, jak widz, nie jak  uczestnik.

Wspomnienie zniknęło w momencie jak sobie uświadomiłem, że błoto na mojej twarzy to nie do końca jest błoto.

– Ej, czekajcie – wycharczałem – Czekajcie!

– Co? – spytał jeden z nowych „kolegów”

– Czekajcie – chciałem powiedzieć głośniej ale nie mogłem.

– Zaraz ci będzie lepiej – odpowiedział jeden

I tyle, żadnych wyjaśnień. W sumie to i tak niewiele bym przyswoił. Gdyby nie fakt, że jestem martwy, to czułem się jakbym zaraz miał umrzeć. Szliśmy z górki. To znaczy oni szli, a ja byłem wleczony – standard. Moje nogi cały czas nie odzyskały sprawności. Strasznie bolesny ten teleport. Po chwili rzucili mnie na ziemię. Leżałem na plecach ślepo wpatrując się w niebo

– Dobra przygotuj się – jeden z nich się nachylił i mówił coś do mnie – doznasz teraz lekkiego szoku. Eee, nie do końca takiego lekkiego. Można rzec, że całkiem ciężkiego. Najważniejsze, że przywróci cię to do żywych.

– Co? – odparłem, nie do końca rozumiejąc co do mnie mówi. Kątem oka zobaczyłem, że leże obok dziury wypełnionej wodą. Długo nie zastanawiałem się, co by się stało jakbym tam wpadł, ponieważ zostałem tam po prostu wepchnięty. AAAA!!!!. Potworny ból całego ciała. Nawet nie tyle ciała, ile całego mnie. Przez moje ciało, przeze mnie, przeszedł prąd o niewyobrażalnej sile. Od głowy po czubki palców i z powrotem. I tak w kółko. Miliony igiełek, które wbijały się w każdy centymetr, milimetr całego mnie, którego byłem świadomy. Trwało to wieczność.

– Jak na pierwszy raz to wystarczy – usłyszałem i zostałem wyciągnięty z przerębla – I jak się czujesz?

Wyśmienicie! WOW! Byłem cały naenergetyzowany. Widziałem i czułem tak, jak nigdy wcześniej. Energia rozpierała mnie tak, że myślałem, że wybuchnę.

– Czuję się świetnie – wykrzyknąłem – Co to jest? Wow! Niesamowite

– Lubię patrzeć na tych, którzy pierwszy raz sięgają do Źródełka – z uśmiechem patrzył na mnie jeden z nich – Nic tylko radość, siła, energia i gotowość do zrobienia wszystkiego, o co tylko się ich poprosi. To jak, jesteś gotowy do pracy?

– Jestem gotowy na wszystko! – odpowiedziałem z ochotą – Czuję, że mogę zrobić wszystko. Mógłbym przewalić cały wagon węgla – nie wiem skąd wzięło mi się to porównanie ale faktycznie czułem, że mogę wszystko. Byłem nowonarodzony. Czułem się wspaniale

– Skoro tak mówisz to chodź, będziesz miał okazję się wykazać. Jestem Sto, a ten pomocnik tutaj to  Sto Pięćdziesiąt Dwa.

– Sto? To jakieś imię? – zapytałem ale nie usłyszałem odpowiedzi.

Początkowa euforia powoli wygasała i powoli dochodziłem do siebie. Pomału odzyskiwałem normalny wzrok. W pierwszym momencie widziałem tylko rozbłyski świateł przed oczami. Były różnokolorowe, przepiękne. Na niczym nie mogłem się skupić. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Zacząłem się rozglądać. Byliśmy w wąwozie, przy jednej z dziur wypełnionych wodą. Coś co wyglądało jak woda ale wodą z pewnością nie było. Przerębel był tak mały, że niemożliwym było abym się w nim zmieścił. Za to wąwóz był ogromny. Ilość przerębli też była imponująca. Jednak to co było najbardziej spektakularne to to, że przy każdym przeręblu były ustawione osoby w kolejce do zanurzenia. Przy każdym źródełku, kilkudziesięciu ludzi czekało na energetyczną kąpiel. Trudno to nazwać czekaniem bo większość nie była zdolna stać, a nawet siedzieć. Po prostu leżeli. W sumie to byli ułożeni, przy przeręblu i oczekiwali aż ktoś ich tam wrzuci. Do każdego przerębla było sześć osób „obsługi”. Jeden pilnował kolejki, dwóch ciągnęło i wrzucało „zwłoki” do przerębla, kolejnych dwóch wyciągało, już nie zwłoki, ale pełnych energii, nowonarodzonych z cudownej kąpieli. Ostatni uspokajał i odsyłał „pacjenta” na górę. Widok wychodzących ze „spa” był zawsze ten sam. Początkowo pełne entuzjazmu i energii osoby, nie wiedzące co się wokół nich dzieje, gdzie się znajdują i co się właśnie wydarzyło, zaczynały wesoły marsz do góry. Następnie po przejściu kilkunastu kroków zwalniały i zatrzymywały się. Stały przez chwilę po czym spuściwszy głowę, włócząc nogami ruszały do góry.

– Co tu się dzieje? O co chodzi? Czemu te osoby idą jak na skazanie? Przecież przed chwilą przywrócono ich do życia – zapytałem

– Po prostu przypomniały sobie co ich za chwilę czeka – odparł Sto – Niedługo będziesz wiedział o czym mówię. Na razie wdrapiemy się na ten wąwóz i zaprowadzimy cię do twojej kajuty

– Kajuty? – odparłem zaskoczony – Przecież kajuty są na statkach, a nie w jakiejś grocie – wskazałem na miejsce do którego się zbliżaliśmy. A zbliżaliśmy się do wielkiej, ogromnej jaskini. Przynajmniej tak wywnioskowałem po wielkiej dziurze w zboczu, do której się kierowaliśmy wraz z całą masą „nowonarodzonych”. Tylko ja byłem transportowany przez dwóch strażników. Reszta szła sama

– Widzę, że nie ma co myśleć o ucieczce? – zapytałem Sto

– Myśleć zawsze możesz ale na myśleniu powinieneś poprzestać. Stąd się nie da uciec. Mimo, że jak widzisz nie ma tu żadnych strażników to wejście jest chronione przez pole energetyczne. Żywe, inteligentne pole energetyczne. Każdy z nas jest oznakowany. Ty też zaraz będziesz. Aby przejść przez to Pole, Centrum musi wyrazić zgodę. Jeżeli nie jesteś na „liście” to próba przejścia przez Pole skończy się na bolesnym doświadczeniu. Bardzo bolesnym. Jak już pewnie wiesz nie można tu zginąć, ale są o wiele gorsze rzeczy niż śmierć. Przejście przez Pole bez pozwolenia jest jedną z tych rzeczy.

Weszliśmy do jaskini bez żadnego problemu. Nie poczułem nic przechodząc przez „drzwi”. Żadnej zmiany, tak jakbyśmy nic nie przekroczyli. Pomieszczenie było ogromne. Był to wielki tunel, którym szły tysiące osób. Jedne były wleczone na zewnątrz do Źródła, drugie, ze spuszczonymi głowami, szły same z powrotem. Osoby, które wracały, w różnych miejscach jaskini, skręcały w stronę ścian i znikały

– Jak to możliwe, że oni znikają w ścianie? – wskazałem na osobę, która szła w kierunku ściany i po prostu zniknęła

– Całe to miejsce jest poprzecinane licznymi korytarzami. Są tutaj także różne pomieszczenia, takie jak miejsca pracy, kantyna, „sala zabaw”. Każdy z nas ma tu także swoją kajutę. Do każdego tego pomieszczenia prowadzi konkretny tunel, który jest widoczny tylko dla tego, kto ma pozwolenie aby nim się poruszać. Nikt nie wejdzie do tunelu do którego nie ma uprawnień, a wejście do niego jest uzależnione od tego kim jesteś. Po oznakowaniu będziesz wiedział trochę więcej. Zobaczysz coś czego teraz nie widzisz.

Dla mnie nie było tu żadnych tuneli. Nic nie widziałem. Im szliśmy dalej tym było coraz mniej osób. Zanim dotarliśmy do końca wycieczki większości już nie było.

– Ok. Teraz wejdziesz przez te drzwi i cię oznakują. Ja nie mam upoważnienia tam iść. Spotkamy się po drugiej stronie.

Stanęliśmy na wprost ściany. Jak ja mam przejść przez tą ścianę?. Nic się nie odezwałem tylko wymownie spojrzałem na Sto

– No idź. Śmiało. – wskazał mi kierunek w którym mam się udać

– Tam naprawdę jest przejście. Po prostu spróbuj

Podszedłem powoli do ściany i ją dotknąłem. Twarda jak skała. Bo to jest skała. Odwróciłem się do Sto

– Połóż obie ręce na ścianie. Musi cię zidentyfikować, że jesteś tutaj pierwszy raz. To przejście jest tylko dla „świeżych”

Westchnąłem, obróciłem się i położyłem ręce na ścianie. Nic. Jedynie w głowie kołatało mi jedno pytanie. Dlaczego wykonuję te wszystkie polecania, które ktoś do mnie mówi? Najpierw Mnich, potem Skryba, teraz ten Sto. Przecież powinienem mieć własne zdanie. Właśnie! Własne zdanie! Zaraz mu pokażę!. Chciałem się oderwać od ściany i wyjaśnić coś temu Sto, w ogóle co to za imię, ale nie mogłem ruszyć rękami, które dosłownie wtopiły się w ścianę. Co jest?! Odwróciłem głowę, aby się spytać o co chodzi, ale za mną nikogo już nie było. Sto i ten drugi już poszli.. Ściana robiła się coraz rzadsza, a ręce zapadały się coraz bardziej  Próbowałem je wyrwać ale nie mogłem. Ta ściana mnie wsysała!.

– Ratunku! – krzyknąłem i z coraz większą determinacją próbowałem się uwolnić. Jednak ściana była jak bagno. Im bardziej się ruszałem tym szybciej się zapadałem.

– Ratunku!. Niech ktoś mi pomoże – pomału opadałem z sił. Już po mnie. Nie dam rady. Nie mam już sił.

Jedyne co pozostało to przestać z tym walczyć. Co bym nie robił to i tak zapadałem się coraz bardziej, postanowiłem więc włożyć nogę i spróbować przejść na drugą stronę. Czułem się zupełnie inaczej niż podczas przechodzenia przez bramę w trakcie ucieczki z Mnichem. Wtedy brama zrobiła się luźniejsza i mogłem przez nią z łatwością przejść. Teraz czułem na sobie smolistą maź. Żywą substancję, która oblepiała całe moje ciało. Pełzała po mnie, badała, wchodziła w każdy otwór. Czułem ją nawet wewnątrz siebie. Jak skończyła, to wypluła mnie po drugie stronie. Zrobiło mi się niedobrze. Nawet nie wiedziałem, że tutaj może zrobić się niedobrze. Podświadomie poczułem, że muszę się wykąpać. Próbowałem zrzucić z siebie cały ten syf. Zacząłem rękami czyścić ciało z całego tego szlamu i dopiero po chwili zorientowałem się, że nic nie ma. Nie mam czego czyścić. Odwróciłem się do ściany i przyglądałem się jej. Wyglądała normalnie. Wyciągnąłem rękę aby jej dotknąć ale szybko ją cofnąłem. Nie miałem ochoty na nowo przeżywać tego wszystkiego. I co teraz? Gdzie mam teraz iść? Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Wystarczyło spojrzeć w głąb korytarza. Na jego dole pojawiła się ledwie widoczna linia. Tak jakby ktoś namalował mi fluorescencyjną farbą drogę gdzie mam teraz się udać. To miał na myśli Sto, kiedy mówił mi, że będę widział coś więcej. Ruszyłem we wskazanym kierunku. Szedłem wąskim, ciemnym korytarzem. Nigdzie nie było dostępu do zewnętrznego światła, a mimo to było jasno. Oczywiście nie tak jak za dnia ale spokojnie można było iść. Przyjrzałem się bliżej ścianom. Wśród czarnego koloru były drobiny jasnego, święcącego minerału. A więc to daje światło. Dotknąłem ściany. Dziwne, wydawało mi się, że pod wpływem mojej ręki skała się minimalnie cofnęła, tak jakby chciała uciec ode mnie ale nie miała gdzie, ponieważ reszta monolitu ją przytrzymała. Spojrzałem z powrotem na podłogę i udałem się w kierunku, w którym wskazywała mi droga.

– O! Jesteś – zaskoczył mnie Sto – Trochę już tutaj na ciebie czekaliśmy. Myśleliśmy nawet, że ci się nie udało

– To mogło się nie udać?! – czułem jak wzbiera we mnie gniew – Mogłem umrzeć?!

– Technicznie to nie możesz umrzeć – odparł spokojnie Sto – Szczerze, to nie wiem co się dzieje z tymi, którzy nie przechodzą. Po prostu znikają. Jednak skoro ci się udało, to możemy cię odprowadzić do twojej kajuty

– Co to jest ta kreska namalowana na podłodze? – zapytałem idąc za nimi

– Ogólnie, to wskazuje ci gdzie masz iść i co robić. Nie masz tutaj żadnego nadzorcy, czy kogoś takiego. Po prostu wstajesz i idziesz tam gdzie wskazuje ci droga. W tym miejscu jest to twoją nawigacją. Nie musisz myśleć co robić i gdzie robić. Wszystko zostanie ci wskazane. To taki inteligentny system sterowniczy

– Sterowany przez kogo?

– Szczerze, to nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wiem jednak natomiast to, że im bardziej kierujesz się drogą tym szybciej awansujesz. A awans przekłada się na wygodniejsze życie. Przekonasz się, że w tym miejscu nawet najdrobniejsze udogodnienie jest na wagę złota. Ok, dotarliśmy do celu. Jakbyś czegoś potrzebował to po prostu pomyśl o tym. Jeżeli będzie to dla ciebie coś korzystnego to zjawi się ktoś aby ci pomóc. Jeżeli nikt się nie zjawi to po prostu tego nie otrzymasz. W ten sposób szybko nauczysz się jak właściwie myśleć i o co prosić.

– I co? Mam tam po prostu wejść? – staliśmy przed ścianą w której znikała namalowana droga

– Tak – odparł Sto – Ja tam nie mogę wejść. Masz jeszcze jakieś pytania?

– Co tam będę robił? Kiedy mam wstać? Kiedy wyjść? Gdzie iść? Co dalej?

– O nic nie musisz się martwić. Po prostu odpoczywaj. W pewnym momencie dostaniesz informacje, gdzie i po co musisz iść. Przekonasz się. To nic trudnego

Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę ściany. W miarę zbliżania, ściana robiła się coraz bardziej przezroczysta, tak że kiedy byłem całkiem blisko mogłem spokojnie przez nią przejść. Po wejściu do kajuty ściana znowu była solidna. Pomieszczenie wyglądało tak jak mogłem się spodziewać. Było małe. Na podłodze leżał tylko jeden koc. W kącie była dziura, która przypominała toaletę. Trochę to dziwne, ponieważ odkąd pamiętam nie korzystałem z toalety.

Położyłem się na posłaniu i czekałem. W kajucie panował półmrok. Nie było słychać żadnych dźwięków. Wpatrywałem się w sufit. Początkowo nic nie dostrzegałem, po prostu ciemna ściana. Po jakimś czasie kiedy wzrok przestał skupiać się na konkretnym punkcie, zacząłem widzieć różne odcienie ciemności, które zaczęły falować przed oczami. Niektóre z nich czasami „rozbłyskały” inne łączyły się ze sobą. Z zaciekawieniem obserwowałem ten „taniec” kolorów, kiedy nagle ujrzałem niebo. Leżałem na łące otoczony wysoką trawą. Wpatrywałem się w niebo, na którym były chmury. Układały się w przeróżne kształty. Kiedy wymyśliłem co chmura przedstawia, wykrzykiwałem to na głos. Pokazywałem to palcem i tłumaczyłem jak to jest możliwe, że kształt chmury jest tym, co wykrzyknąłem. Tłumaczyłem to… ojcu. Nie mogłem go dostrzec ale wiedziałem, że leży koło mnie. Czułem jego obecność. Czułem szczęście. Chciałem aby ta chwila trwała całą wieczność.

Nagle wszystko zaczęło falować. Ziemia na której leżeliśmy zaczęła unosić się niczym gigantyczna fala. Próbowałem czegoś się złapać ale nie miałem czego.

Podobne

Przebudzenie cz.44

Kolejne cykle mijały niezauważenie. Wszystko zaczęło mi się zlewać w jeden film. Przebudzenie, czyszczenie, utrata świadomości. Po przebudzenie wracałem do Silosa, który był wyczyszczony przez

Przebudzenie cz.43

Kiedy się obudziłem stał nade mną Rzeźnik – Co ty robisz? Co ty do cholery robisz? Kompletnie ci odbiło? – zaczął wrzeszczeć. Nie mogłem mu

Przebudzenie cz.42

Nie wiem po jak długim czasie poczułem w końcu grunt pod stopami. Może nie był do końca stały, przynajmniej jednak nie musiałem już pływać. Usłyszałem

Przebudzenie cz.41

Świadomość odzyskałem jadąc na wozie. Mimo tego, że ponownie nie mogłem się ruszać odczuwałem spokój. Ten cały paraliż był jedyną stałą i pewną rzeczą w

Przebudzenie cz.40

Obudziłem się w ciemnej celi. Tylko to nie to. Znowu to samo. Spostrzegłem, że mogę od razu chodzić. Nie było tak, jak poprzednio po utracie

Przebudzenie cz. 39

Przez to rozmyślanie omal nie uderzyłem głową w mur. Mur? Stałem jak ogłupiły i wpatrywałem się w kamienie ułożone jeden na drugim. Spojrzałem do góry

Przebudzenie cz. 38

Znowu sam. A już przez chwilę myślałem, że spotkałem kogoś wartościowego w tym miejscu. Wkurzają mnie te Zaświaty. Wkurza mnie ten Mieszany. Niech się goni

Przebudzenie cz.37

  Obudziłem się z potwornym bólem głowy.  Jak tak często będę obrywał w głowę to długo tutaj nie pociągnę. Gdzie jest ten mały, cholerny stwór,

Przebudzenie cz.36

Po wejściu do lasu nic specjalnego się nie wydarzyło. Znowu tyle rozmyślania po nic. Tylko czemu w ogóle wzięła się we mnie myśl, że przekroczenie

Przebudzenie cz.35

Obudziłem się z uśmiechem na twarzy. Wiedziałem, że mi się udało. W czasie, kiedy ciało odzyskiwało sprawność, postanowiłem najpierw biec przez jakiś czas, a potem

Przebudzenie cz.34

Obudziłem się sam. Bestii już nie było. Odetchnąłem z ulgą. Ledwo przeżyłem. Wiedziałem, że ta ucieczka to był dobry pomysł. Wykazałem się wielką odwagą, a

Przebudzenie cz.33

Z transu wybudziło mnie zwierzę. Lizało mnie po twarzy. Początkowo ledwo ogarniałem co się ze mną dzieje, więc tylko nieznacznie machałem rękami aby odgonić przybysza.