Jedną z trudniejszych rzeczy jaką doświadczam w trakcie rozwoju jest uświadamianie sobie jaki byłem kiedyś. To wszystko co robiłem, jak traktowałem innych i siebie. Patrzenie na to z pozycji dzisiejszego ja jest trudne do akceptacji. Czy ten jutrzejszy ja będzie patrzył na tego dzisiejszego w taki sam sposób jak dotychczas? Będę widział w sobie to wszystko co robiłem źle, nie doceniającego tego wszystkiego dobrego? Dalej będę rozgraniczał na to co dobre, złe, lepsze, gorsze? Dziwne, że wraz z rozwojem przesuwa się „punkt dobra” od którego akceptuję swoje zachowanie. Ciągle chcę lepiej i lepiej. Czy można przestać oceniać siebie na podstawie tego co się zrobiło?
Myślenie o przeszłości wywołuje we mnie żal, smutek, rozgoryczenie, rozczarowanie. Przypominają mi się tylko te sytuacje, w których dostrzegam najwięcej pretensji co do mojego zachowania. Nie umiem patrzeć wstecz i chwytać się tych dobrych wspomnień. Czemu pamięć tak bardzo mnie dręczy? Czemu ta przeszłość jest taka ciemna? Skąd się bierze tak niekorzystny obraz samego siebie?
Najtrudniej jest mi myśleć o tym, że mógłbym być lepszym ojcem. Jest tak wiele wspomnień, w których chciałbym postąpić inaczej. Ciekawe jak dzieci zapamiętają to co się działo?
Sam niewiele pamiętam z dzieciństwa, a jeżeli już coś się rzuca do głowy, to oczywiście wszystkie mało korzystne rzeczy, które staram się uwalniać i odpuszczać. A przecież tak wiele dobra w tym życiu doświadczyłem więc czemu akurat to nie ono rzuca się na pierwszy plan?
Proszę cię Boże abyś utrzymywał we mnie wiarę w to, że pod tymi wszystkimi warstwami, którymi się przykryłem, jest cząstka Ciebie, która wiecznie promienieje. Proszę Cię o to abyś pomógł mi ją odkryć i dostrzec ją w każdym z nas. Także w tym, którego codziennie rano widzę w lustrze.