Nie akceptuję siebie. Jest to na wielu płaszczyznach: fizycznej, duchowej, mentalnej, materialnej Przejawem tego jest ciągła praca, której też nie akceptuję. Nie umiem tak po prostu się zrelaksować. We wszystkim muszę być najlepszy. Każde działanie to rywalizacja, porównywanie i samokrytyka. Zawsze mogło być lepiej, zawsze mogłem zrobić coś więcej. Całe życie patrzę na innych, porównuje się z nimi, tylko po to, by znaleźć sposób aby być lepszym. Mój umysł nieustannie pracuje w trybie rywalizacji. Nawet w sferze duchowej muszę być najlepszy, najbardziej uświadomiony, najbliższy oświecenia. I tego też nie akceptuję. Tego, że taki jestem. Tego, że nie umiem tak po prostu cieszyć się tym, co jest teraz.
Nie akceptuję też swojego zachowania. To co i jak mówię, najczęściej krzywdzi innych. Chcę być miły, mówić miłe słowa ale nie potrafię. Jak coś słyszę to zanim się zastanowię powiem o jedno zdanie za dużo albo wybuchnę śmiechem. Jak się nakręcę to nie umiem przestać. Moje słowa niszczą, palą, burzą. Próbowałem nie mówić ale brak słów także odczytywane jest jako bycie niemiłym. Nienawidzę tego. Czemu nie jestem lepszy? Czemu nie jestem milszy? Nienawidzę siebie.
Na wszystko się złoszczę. Nie ma chyba sytuacji, którą umiałbym przyjąć spokojnie i z akceptacją. Złość jest w każdy moim działaniu. Jak mam komuś pomóc to myślę, że eksploduję. Jak dzieje się coś nieplanowanego, to czuje jak krew się we mnie gotuje. Ale nawet wtedy kiedy robię coś dla siebie, coś co miałoby być dla mojego dobra, nie obywa się to bez złości. Jak biegam, to potem nie mogę chodzić. Jak masaż to taki po którym wszystko boli. Jak sauna, to prawie do zemdlenia. Zimne prysznice, alkohol, diety. W każdym aspekcie katuję siebie. I po co to? By być lepszym. Od kogo? Od wszystkich. Ale nigdy nie doszedłem do miejsca, w którym byłbym zadowolony. Nigdy nie spełniłem swoich oczekiwań. Nigdy nie zaakceptowałem tego gdzie jestem, jaki jestem.
I tyle lat próbuję się zmienić ale to niczego nie zmienia. Całe lata próbowałem ukryć przed sobą to jaki jestem. Całe lata oszukiwałem się, że ten rozwój zmienił mnie na lepsze. A ja po prostu jestem taki, jaki byłem zawsze.