Wystarczyła jedna chwila błogości w moim życiu abym przez kilka kolejnych lat dążył do tego aby stan ten odtworzyć. Robiłem wszystko, co przyszło mi do głowy ale nie udało się.
Za każdym razem kiedy stawałem przed możliwością przełamania lęku przed śmiercią, ponosiłem porażkę.
Czasami robię, mówię rzeczy, których nigdy po sobie bym się nie spodziewał.
Nie umiem, nie chcę pozbyć się tego co oferuje mi świat. Emocje, doświadczenia, przyjemności. Zamieniam Królestwo Niebieskie, na te wszystkie ulotne radości, które czasem doświadczam. Boję się je stracić, bo boję się nicości. Boję się beznamiętności, boję się obojętności. Boję się nie pragnąć, boję się nie pożądać. Boję się, bo nie wiem czym bym był, jak działał, co robił.
W moich oczach to wszystko jest porażką. Nienawidzę siebie za to, że jestem za mało konsekwentny, głupi, strachliwy. Z całych sił staram się zmienić i mimo, że widzę poprawę, jest to po prostu za mało abym mógł osiągnąć to czego pragnę. Tak wiele czasu i starań wydaje się poszło na marne.
I teraz kiedy po raz kolejny przyszła niemoc, uderza we mnie ponownie to, że nie osiągnę sam tego czego tak pragnę. Nie jestem w stanie sam osiągnąć oświecenia. Przeświadczenie to nie daje mi wytchnienia tylko potęguje zagubienie i wściekłość.
Mimo to, każdego dnia staram się i podejmuje kolejne działania. Tylko, że z każdym kolejnym krokiem pojawia się coraz większe przeświadczenie, że to nie one pozwolą mi osiągnąć to, czego chcę.
Nie wiem nawet czemu stawiam te kolejne kroki. Nie umiem przestać iść. Nawet gdybym chciał się zatrzymać, a próbowałem już wiele razy, nadal idę.
Dzisiaj czuję smutek, bo nie wiem kiedy w końcu dotrę do Ciebie i czy w ogóle mi się to uda. Nie umiem Ciebie odnaleźć i nie jestem w stanie zrobić tego bez Ciebie. Nie wiem czemu Cię nie widzę? Nie wiem, czemu jest to takie trudne? Nie wiem nawet czy Jesteś. Boję się, że może Cię nie być. Boję się, że Jesteś, a ja Ciebie nie wybieram. Jeżeli Jesteś to pomóż mi. Proszę Cię pomóż mi Ciebie zauważyć, znaleźć.