W tych listach jest pełno narzekania, marudzenia, niezadowolenia, utyskiwania, rozczarowania, bólu. Listy te są wieloma rzeczami, którymi myślę, że jestem. Z którymi w danej chwili się utożsamiam, które w danym momencie przejawiam. Miały być pomocą, opisem drogi, rozpoznaniem, a są ucieczką od stwierdzania, że za tym wszystkim jestem ja i mój wybór. Jest moja odpowiedzialność za to co wybieram i czego nie wybieram.
Myślę, że pragnę wolności, przebudzenia, oświecenia, a każdego dnia budzę się i wybieram niewiedzę, zniewolenie, zapomnienie. Czemu tak jest? Bo chcę, bo się boję, bo … Nawet samo pisanie tych listów jest odwróceniem wzroku od tego, na co powinienem nieustannie patrzeć, gdzie powinienem patrzeć.
Do wewnątrz.
Wszystko co jest inne jest na razie zbędne?
Przynajmniej tak mi się wydaje. Tak przeczytałem, tak wybrałem, tak myślę być powinno.
Ale czy wszystko co nie służy poznaniu siebie jest niepotrzebne?
To jak mam żyć w … znowu marudzenie, znowu utyskiwanie.
Minęło około pięć miesięcy od poprzedniego listu. Czy ten nowy coś zmieni? Czy spowoduje, że… . Nie wiem co miałby spowodować. Po prostu czuję, że muszę go napisać, zatem pisze.
Na razie wiem, że śpię. Wiem, że nie chcę się obudzić, bo bym się już dawno obudził.
Myślałem, że mam na rękach kajdany, a okazało się, że ich nie ma. Myślałem, że jestem w celi, a jak się odwróciłem, okazało się, że mur miałem tylko przed sobą. I teraz stoję przed tym murem, patrzę jaki jest wielki i zachwycam się sobą, z tego czego dokonałem. Odwracam się do niego plecami i zamiast uciekać, siadam i opieram się o niego. Daje mi cień, daje mi schronienie, daje mi miejsce, w którym mogę być. Myślałem, że jak odkryję, że nic mnie nie ogranicza, to wybiegnę na wolność. Okazało się, że patrzę przed siebie i nie mogę zrobić kroku. Nie chcę zrobić kroku. Przed sobą widzę jedynie oślepiającą jasność i nie uśmiecha mi się do niej iść. Jedyne co jest pewne, to ten mur, który mam za sobą, który mnie wspiera, który jest wszystkim co wiem.
Wydaję mi się, że teraz powinienem odkryć, czemu nie idę naprzód, czemu nie wybieram tego co przede mną.
Ale skoro nie jestem uwięziony i nie ma celi, to czy muszę gdzieś iść? Skoro jedyne co wiem jest tym co jest za mną, to czy muszę odkryć czemu tak jest? Może po prostu będę tak siedział, oparty o mój mur i nic z tym nie robił.