Chcę być najlepszy. Głęboko u podstaw mojego istnienia, jest pragnienie bycia najlepszym. Ale nie w jakiejś abstrakcyjnej lub może absolutnej skali. Nie chodzi o to abym poprawiał się każdego dnia, robił małe kroki do celu, stawał się lepszym człowiekiem. Dla mnie wystarczy, ja muszę, ja pragnę być lepszy od innych.
I tyle. Wystarczy, że będę lepszy od tego kogo spotkam. Od tego kogo zobaczę, o kim pomyślę. Od tego co robi to co ja, od tego co myśli jak ja. W sumie od każdego, kto w jakiś sposób, pojawi się w moim życiu.
Nie musi się pojawić osobiście. Wystarczy, że zwrócę na niego moją uwagę, a on automatycznie staje się obiektem, od którego muszę być lepszy.
Czy musi świadomie ze mną rywalizować. Nie, wystarczy, że ja rywalizuję.
Czy musi mnie znać. Nie, wystarczy, że ja go znam.
Czy musi wiedzieć, że jestem. Nie, wystarczy, że ja wiem, że on jest.
Cały czas staję do walki. Całe życie jest obok mnie ktoś, coś z czym rywalizuję. Nie podejmuję działania, kiedy nie mogę, nie muszę pokazać swojej wyższości. To co robię, robię po to by być lepszy. Kiedy widzę kogoś przed sobą, robię wszystko by zobaczył moje plecy. By mi zazdrościł, by wiedział, że jest ktoś lepszy. Że ja jestem lepszy.
Nie zawsze się to udaje. Można powiedzieć, że nigdy. Może przez jakiś czas czuję smak zwycięstwa ale szybko znika. Szybko odnajduję tych, którzy są lepsi. Tego jednego, który pokonuje mnie na polu walki.
Wtedy jest źle. Wtedy jest rozpacz, depresja, granie ofiary, szukanie pomocy. Skulenie się, znalezienie schronienia, odpoczynek. Jest to czas przemyśleń, refleksji, obserwacji. Ale nie nad sobą. Tak naprawdę zbieram siły na kolejną walkę. Szukam takiego pola bitwy, na którym będę zwycięzcą.
I tak wkoło. Ciągle to samo. Ciągłe porównywanie się, widzenie niedoskonałości i próba udoskonalenia się, by być lepszy. By na kolejnym polu walki pokonać kolejnego przeciwnika.
To jest mój rozwój.
Jestem nim zmęczony. Leżę wyczerpany na arenie, którą sobie zbudowałem i nie mam sił się poruszyć. Nie mam ochoty podnosić się i stawać do kolejnej walki.
Bo po co?
By odnieść kolejną porażkę?
Boję się leżeć i odpoczywać ale nie mam już motywacji aby dźwigać się i szykować na kolejny raz. Pragnę odpocząć. Pragnę poczuć siły, chęć i motywację.
Ale do czego? Do kolejnej walki?