Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć coś, co da mi poczucie stałości. Ale raz za razem, to co wydaje się być stabilne, zalewane jest przez wodę i znowu dryfuję.

Czasami próbuję nadać kierunek i wkładam wszystkie siły by płynąć w konkretną stronę. Czasami pojawia się cel, którego osiągnięcie ma dać mi ukojenie. Jednak cokolwiek bym nie zrobił, zawsze kończę sam na środku tego pieprzonego oceanu.

 

Nie wstanę, nie mam sil się ruszyć. Nie wiem gdzie iść, nie wiem co robić. Pewnie skończę leżąc martwy na wycieraczce własnego mieszkania. Czy leżenie martwym, jest robieniem czegoś, działaniem? Bo tylko to jestem w stanie teraz zrobić. Poświęciłem całe życie tej Firmie. Wszystko co miałem, co mogłem, co robiłem było dla tej pieprzonej Firmy. Całe moje życie, cały mój świat kręcił się wokół tego … przedsięwzięcia.

No ok, nie zawsze dawałem z siebie wszystko. Wiele razy mogłem starać się bardziej, robić więcej ale i tak to, że teraz nie mam nic, absolutnie nic, to … . Ja pierdolę! Co to za jebany świat? Po jaką cholerę brałem ten klucz?

Bo nienawidziłem tego co robię. Nienawidziłem świata, życia, w którym żyłem, którym żyłem. Bo pragnąłem zmiany, zmian które odmienią ten zepsuty świat. I wiedziałem, czułem, byłem przekonany, że będę osią tego wszystkiego.

Tylko co teraz mam jeść? Gdzie spać? Jak przetrwać? Mógłbym czekać tutaj przed domem aż ktoś mnie wpuści. Wiem, że ktoś by mnie nakarmił, pozwolił przenocować, może nawet lekko przejął się moją sytuacją ale wiem też, że zadzwoniłby do Porządkowych. Wiem, że nie nikt z tych, których znam, nie powstrzymałby się przed poinformowaniem władz o mojej sytuacji. I czuję, że nie byłoby to dla mnie najlepsze, że nic dobrego z tego by nie wynikło.

Ci co mi to zrobili, wiedzieli, że znajdę się w takim położeniu. Na pewno przewidzieli, że wyjdę z mieszkania i nie będę mógł do niego wrócić. Może chcieli abym się załamał i oddał w ręce Porządkowych, a może chcieli zobaczyć czy dam sobie radę w tym położeniu. Może jest to jakiś test, który muszę zdać. Może jest to próba, od której będzie zależało moje dalsze życie. Nie wiem, co mi przygotowali ale wiem, że moją ostatnią czynnością nie będzie leżenie martwym na wycieraczce tego mieszkania.

Podobne

Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć

Tytuł roboczy dzień dwudziesty

Nie umiem, nie wiem gdzie ich znaleźć, jak ich znaleźć. Próbowałem ponownie wrócić do firmy ale nie posiadając identyfikatora nie wszedłem nawet do trolejbusu, który

Tytuł roboczy dzień dziewiętnasty

Ile jeszcze kluczy będę musiał dostać. Ile nowych, zmieniających życie rzeczy, książek, filmów, sytuacji, ćwiczeń, jedzeń, zwyczajów, podcastów, modlitw będę musiał doświadczyć, otrzymać osiągnąć żeby…

Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz

Tytuł roboczy – dzień siedemnasty

Dwa dni później   Czemu zawsze musi być ktoś wyjątkowy, wybrany? Skąd we mnie to pragnienie wyróżnienia się, osiągnięcia czegoś wyjątkowego, bycia kimś więcej, czymś

Tytuł roboczy – dzień szesnasty

Wszyscy wyszli. Zostałem sam. Na co mi ten pieprzony klucz? Co niby ma otwierać? Gdzie oni się podziali? Wstałem i zacząłem chodzić, w sumie to

Tytuł roboczy – dzień pietnasty

Co napisać kiedy obudziłem się w dobry nastroju? Co to w ogóle oznacza „dobry dzień”? Wtedy kiedy nic nie muszę, nic nie robię, nikt ode

Tytuł roboczy – dzień czternasty

  Sześć dni później   To tylko czternaście dni, a wydaje się, że już pół roku piszę to opowiadanie. Niezrealizowanie, samotność, ból istnienia, brak motywacji

Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później   I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność?

Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później   Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm,

Tytuł roboczy – dzień jedenasty

Tonę w oceanie rozmyślań. Tonę w morzu możliwych scenariuszy, które co sekundę przelatują mi przez głowę. Czy coś z tego się wydarzy, czym może są

Tytuł roboczy – dzień dziesiąty

Dwadzieścia dni później   Czy szczęścia mogę się nauczyć? Czy mogę coś pomyśleć, powiedzieć, zrobić by być szczęśliwym? Czy ja, ja mogę dokonać, zrealizować coś