Kolejne cykle mijały niezauważenie. Wszystko zaczęło mi się zlewać w jeden film. Przebudzenie, czyszczenie, utrata świadomości. Po przebudzenie wracałem do Silosa, który był wyczyszczony przez Małego Johna na błysk. Wszystko co robiłem trwało w tym cyklu: przebudzenia – utraty świadomości. Jednak nigdy ta przestrzeń, nie była taka sama. Nie wiem skąd to wiedziałem, bo nic z zewnątrz nie dawało mi informacji o upływie czasu, ale to wiedziałem. Czasami miałem w sobie tyle energii, że udawało mi się przetrwać dość długo. Czasami wydawało mi się, że zaraz po wejściu do Silosa traciłem przytomność. W sumie to nawet nie wiedziałem jak długo byłem nieprzytomny. To i tak było nieistotne, zresztą tak jak wszystko co się tu działo. Popadłem w rutynę, przestałem czymkolwiek się interesować. Wszystko było powtarzalne, takie samo jak poprzedniego dnia. Początkowa próba odgadnięcia jak Mały John czyści Silos, szybko się skończyła. Na nic nie miałem czasu oprócz sprzątania i dochodzenia do siebie. Nawet posiłki były tylko po przebudzeniu. Nie było czegoś takiego jak wolna chwila, wolny czas.
Czas, cykl, chwila, dzień, noc? Nie sposób było określić tej czasoprzestrzenie, w której funkcjonowałem. To co się ze mną działo wyglądało jakby było zaplanowane na czas mojego przebudzenia, tylko dla mnie. Stworzone specjalnie pode mnie.
A może to wszystko czego doświadczam, co robię jest tylko stworzone po to aby zapełnić ten czas, w którym jestem przytomny? Może to nic nie zmienia, może to nic nie powoduje? Może jak nie będę czyścił Silosa to nic złego się nie stanie? Przecież jak jestem nieprzytomny, to ktoś inny to robi? A czy na pewno robi? Czy na pewno wtedy ten Silos jest tym samym Silosem? Skąd mogę wiedzieć, co się w nim dzieje skoro mnie tam nie ma? Może muszę się przekonać, co się wydarzy jak tam nie pójdę? Jak to co się wydarzy? Zostanę porażony prądem jak jakieś bydło na pastwisku. Bo właśnie tym jestem. Jestem bydłem, które zostało zaprzęgnięte do pracy i tyle. Przecież nie mogę tak funkcjonować? Mogę i tak właśnie będę robił? Przynajmniej jestem bezpieczny. Mam jedzenie i dach nad głową. Jak wykonuję polecenia to nikt nic złego mi nie robi. Przecież tam, za życia, tylko tego pragnąłem i właśnie tutaj to otrzymałem.
Życie? A teraz to nie jest życie? Co to w ogóle za filozofie? Jebią mnie te wszystkie koncepty i rozmyślania! Najważniejsze, że jestem bezpieczny i świadomy. Jak byłem u Pozyskiwaczy, to niczego nie byłem świadomy. Teraz przynajmniej wiem, co się ze mną dzieje. Ale to „dzieje się”, dzieje się od nie wiem jak długo i nic nie wskazuje na to aby się zmieniło. Nie mogę przecież tak tkwić w tym tutaj i robić tego wszystkiego za każdym razem jak tylko się przebudzę? Mogę i będę robił! Przez ten cały czas w Zaświatach jest to jedyne pewne i bezpieczne miejsce. Co z tego, że trochę śmierdzi i nie spełnia moich oczekiwań. Przecież to co jest, zawsze będzie trwać od przebudzenia do utraty świadomości. To coś może nie jest najpiękniejsze ale przynajmniej bezpieczne. Nie, nie to nie może być wszystko. Jeżeli to miejsce jest, „tym” miejscem, do którego trafia się po życiu, to musi być czymś więcej niż tylko babraniem się w kupie gówna.