– A teraz odpowiesz mi co to właściwie było?
– To była moc zaczerpnięta ze złości, która burzy barierę stworzoną także przez złość – odparł Mały John nie zwalniając ani na trochę
– Ale co to była za bariera?
– Ty mi odpowiedz – Mały John się zatrzymał i spojrzał mi prosto w oczy – To ty byłeś po drugiej stronie tej bariery.
– Ja? – zaskoczony nagłym zatrzymanie i jego przenikliwym wzrokiem potknąłem się i wylądowałem na ziemi. – Ja nic nie wiem. To był jakiś niebyt. Nic tam nie było. Lewitowałem i nic nie mogłem zrobić.
– Czyli wiesz i jednak coś zrobiłeś – wróciłeś.
– Tylko dlatego, że to ty mi pomogłeś. Bez ciebie nie dałbym rady.
– Nieee. – potrząsnął głową Mały John – Sam to zrobiłeś. Ja jedynie mogłem podać ci rękę jak wstawałeś. To, że udało ci się z tego czegoś wydostać, to naprawdę… .
– Ale bariera, czym ona była? – przerwałem mu zniecierpliwiony
– Jeszcze nigdy nie widziałem takiej …
– Bariery. Wiem, już to mówiłeś ale czym …
– Takiej złości.
– Złości? – nie takiego wytłumaczenia się spodziewałem
– Takiej – kontynuował Mały John – głęboko zakorzenionej, niedającej się zlokalizować, przenikającej wszystko … złości
– Ale jak z tej złości zrobili tą barierę?
– Nie mówię o barierze, tylko o tobie.
– O mnie?! – chwyciłem go za ramię – Jak to o mnie?
– Jest w tobie, taka mroczna, nieprzenikliwa energia, której nie umiem rozgryźć. Zazwyczaj jak kogoś widzę, to go widzę. Ale ty? Jest tam coś co mnie blokuje. Nie mogę dostrzec jej źródła. Miejsca, z którego wypływa.
– Co?! O czym ty mówisz?! – mój uścisk przybierał na sile, a ręka zaczynała przybierać coraz wyraźniejszy kolor
– Widzisz. O tym mówię – skierował swój wzrok na moją dłoń – To, że czerpiesz teraz z niej energię, nie jest niczym niezwykłym. Każdy w Zaświatach to potrafi. Nawet nie tyle potrafi, co robi. Nie da się funkcjonować, nie czerpiąc energii. Czasami jest to tylko na tyle subtelne, że ktoś może nie być tego świadomym ale ty i twoje pragnienie, to jak bardzo tego chcesz …
– Ale ja tego nie chcę!!
– Oj chcesz, chcesz – uśmiechnął się do mnie, co spowodowało jeszcze większe moje rozdrażnienie i nasilenie koloru mojej dłoni
– Nie mów mi czego chcę albo pożałujesz!
– Widzisz, problemem tutaj nie jest to, że tak się dzieje, tylko to, że tego nie kontrolujesz, a nawet to, że mówisz, że tego nie chcesz. Jesteś tego nieświadomy. Dlatego tego nie kontrolujesz, a to powoduje, że tak łatwo ciebie kontrolować.
– Tak jak wtedy kiedy chciałeś abym zniszczył barierę, której nie potrafiłeś?
Ty mały, nieporadny kurduplu, który zaraz zrozumie co to znaczy prawdziwa siła.
– Tak ale nie tylko wtedy – spojrzał na moją dłoń, która wczepiona w jego rękę nie pozwalał mu się ruszyć
Tak właśnie bój się mojej mocy. Jeszcze chwila, a nie będziesz się już mógł nigdy poruszyć!
– Czemu właściwie pobiegłeś za mną?
– Bo chciałem, bo to było dla mnie najkorzystniejsze, bo nie miałem innego wyjścia.
– Bo, bo, bo – przedrzeźnił mnie Mały John i tym samym przebrała się miarka.
Giń!! Zabiję cię! Zniszczę cię! Nikt nie będzie w ten sposób mnie traktował! Nikt nie będzie obrażał mnie, lekceważył!
Włożyłem w uścisk całą swój gniew. Całą złość, która nagromadziła się w trakcie tej rozmowy. Zasiliłem ją jeszcze wspomnieniami z tego co mi się tutaj przytrafiło.
Umrzesz i stanie się to teraz!!!
– Widzę, że się bardzo starasz – irytującym głosem zaczął Mały John, co mnie jeszcze bardziej zezłościło
– Ale musisz wiedzieć to, że ja – kontynuował
– Nie – Złapał za mój mały palec i bez problemu odgiął go od swojej ręki
– Dam – zrobił to bez wysiłku z kolejnym palcem
– Się – i z kolejnym
– Nikomu – chwycił mnie za dłoń
– Zastraszyć – wygiął moją rękę, tak że musiałem klęknąć aby jej nie złamał.
Nagle cała moja siłą gdzieś wyparowała, a ja skulony siedziałem na ziemi.
– Dobra wstawaj. Nie musisz teraz odstawiać szopki z ofiarą – po raz trzeci wyciągnął dłoń aby mnie podnieść – Musimy gdzieś dotrzeć i aby tam się znaleźć, musimy tam pójść.
– I co? Po tym wszystkim tak po prostu… . Przecież ja chciałem ciebie…
– Ale tego nie zrobiłeś.
– I tak po prostu pójdziemy?
– A co, masz jakiś lepszy pomysł?
– Nie.
– Ja też nie, zatem ruszajmy.