Ostatnio zrobiłem pewien krok, do którego dość długo się przygotowywałem. Cały czas zwlekałem z tym, bo nie byłem pewny, czy to jest ten najwłaściwszy moment. Szukałem dziury w całym i odwlekałem tak długo jak tylko mogłem. Ale w końcu przyszedł czas, że musiałem podjąć decyzję. Iść w jedną bądź drugą stronę. Zdecydowałem się to coś zrobić, pomimo wszystkich obaw, które miałem. W sumie to właśnie strach pchnął mnie w tym kierunku. Całe życie strach naświetla mi sytuacje, których do tej pory starałem się unikać, bo uważałem, że to najlepsza droga. Teraz postanowiłem pójść dokładnie tam, czego tak bardzo się boję. Długo uwalniałem wszelkie myśli, które wiązały się z tym wydarzeniem. Zarówno te negatywne jak i pozytywne. Przerobiłem wszystkie najczarniejsze scenariusze, przeżyłem najwspanialsze i najbardziej epickie chwile, które mogły z tego wyniknąć. Przebywałem w tych wszystkich emocjach i zwlekałem tak długo jak tylko mogłem. W pewnym momencie po prostu to zrobiłem. Sam byłem zaskoczony, że tak łatwo poszło. Byłem z siebie zadowolony, że w końcu się udało. W końcu, tak zwyczajnie, zrobiłem to, czego tak bardzo się bałem. Lęk zniknął, a ja poczułem takie dziwne nic. Tak jakby to wszystko nie miało żadnego znaczenia. Trwało to jednak dość krótko. Szybko pojawiły się wszystkie obawy, które miałem wcześniej. Tylko, że teraz to się już wydarzyło i nie mogłem z tym nic zrobić. Pojawił się nowy lęk, który był dużo gorszy od poprzedniego. Wydawał się być bardziej prawdziwy. Oparty na faktach. Przez długi czas miałem nawet nadzieję, że tak naprawdę to się nie udało. Że próbowałem ale się nie udało. W sumie to nadal nie wiem czy tak jest. Nadal nie wiem jaki efekt z tego będzie. Cały czas się boję ale teraz już nic nie mogę z tym zrobić.
I znowu mam tą myśl, że jedyne co mogę zrobić to czekać. Ale czekać na co? Na konsekwencje, które mogą ale nie muszą się pojawić? Przecież teraz, ta sytuacja może przybrać tak wiele różnych dróg, że nie sposób je wszystkie ogarnąć. A im dalej będę szedł, tym więcej rzeczy może się wydarzyć. Nie mam nad tym żadnej kontroli. Ale czy kiedykolwiek miałem? Przecież powrót do tego jednego miejsca i pójście w drugą stronę, stwarza kolejne nieskończenie wiele dróg. Skoro życie doprowadziło mnie do tego punktu, to niezależnie od decyzji, to wydarzenie i tak na mnie wpłynęło. Czy mogłem nie być postawiony w tym punkcie? Czy sam mogłem wcześniej tak wybrać aby w tym punkcie w ogóle się nie znaleźć? Ale przecież ucieczka przed tym punktem i tak jest tym punktem. Czy mogę cokolwiek zrobić aby uchronić się przed tym czego nie chcę? Ale skąd wiem co mnie spotka? I nawet myśl o tym co może mnie spotkać wywołuje we mnie reakcje na tą myśl. I to, jak to ocenię, powoduje sposób działania aby za tym czymś podążać lub od tego uciec. Czyli tak czy inaczej nawet myśl o czymś, wpływa na mnie, na to jak żyję. Nawet to coś nie musi się wydarzyć aby kierować moim życiem. Skoro nawet najmniejsza myśl jest tym, co decyduje o tym co robię, to czy można nie myśleć? Co się wydarzy jak się przestanie myśleć? Skoro to nie moje myśli będą mną kierowały, to co będzie? Czas abym się o tym przekonał.