Czy czas jest rzeczywiście tylko pojęciem? Czy czasu tak naprawdę nie ma?
Staram się przyglądać swoim snom i je analizować. Traktuję je jako miejsce, w którym podświadomość obrazuje mi z czym mam problem. W trakcie ich trwania staram się rozwiązywać swoje problemy, o których świadomie nie wiem bądź nie chcę wiedzieć, tak aby uniknąć ich w życiu codziennym. Efektem takiego podejście było odkrycie i przyznanie się samemu przed sobą, że rzeczywiście mam problem z tym, co mi się śniło. Dlaczego piszę o snach i czasie? Otóż przez ostatnie dni śniło mi się jak się wściekam na kogoś. W trakcie snu wychodziło ze mnie takie monstrum, że po przebudzeniu było mi nawet za to wstyd. Tylko, że myśląc o tej osobie nie byłem w stanie powiedzieć dlaczego tak jest. Na siłę próbowałem wynaleźć powód, za który mógłbym być tak zły i nic, oprócz błahych spraw nie przychodziło mi do głowy. W końcu wydarzyła się sytuacja, która zobrazowała mi dlaczego tak się czuję.
To co się wydarzyło ponownie rzuciło moją uwagę na czas. Czy rzeczywiście mogłoby być tak, że podświadomie byłem zły na to, co dopiero miało się wydarzyć? Czy na jakimś poziomie świadomości wiedziałem co się wydarzy, tylko że reakcja przyszła wcześniej niż to zaistniało w świecie materialnym? Z drugiej strony, może te błahe problemy tak naprawdę nie są błahe i to one wywołały sny, a to co się zdarzyło było następstwem tych wcześniejszych małych problemów? Czy intuicja może być takim narzędziem, który kieruje nas tak, abyśmy podążali tam gdzie będzie dla nas lepiej? A może jest echem tego, co się i tak wydarzyło, a nas tylko o tym informuje abyśmy się do tego przygotowali?
W swoim życiu stosuję metodę, która ułatwia mi podejmowanie decyzji. Jestem tak pewny jej działania, że wszelkie decyzje podejmuję przy jej pomocy. Gdzie jechać na wczasy? Kiedy? Czy dane zajęcia są dla mnie korzystne? Czy zrobić to czy tamto? Czy to działa? – Tak. Odkąd poznałem tą metodę moje życie jest łatwiejsze. Przez cały czas wybieram to co dla mnie korzystniejsze i unikam tego, co byłoby przykre. Tylko czy tak naprawdę to ja decyduję co mnie spotka, czy po prostu odczytuję to, co mi się przytrafi i interpretuję to jako coś dobrego tylko dlatego, bo ślepo wierzę w metodę, dzięki której podjąłem tą decyzje?