Czy wszystko co mnie w życiu spotyka miało mnie spotkać? Czy mogę uchronić się przed tym czego nie chciałbym doświadczyć? Dzisiaj byłem świadkiem sytuacji, która mnie mocno wkurzyła. Dwie postacie. Jedna robi coś, co z mojej perspektywy, działa na niekorzyść drugiej. W mojej opinii było to głupie, lekkomyślne i zupełnie niepotrzebne. Ale czy było to nieuniknione? Czy ta osoba musiała doświadczyć właśnie tego? Czy można było temu zapobiec, czy i tak w końcu by się to wydarzyło? Czy ta osoba widzi w tym coś złego? Czemu ja w tym widzę coś złego? Czemu nie umiem przejść obok tej sytuacji i jej zaakceptować? Chcę wrzeszczeć, krzyczeć i nagadać tej osobie. Ale co to da? Poczucie winy, obrażanie się, złość. A może jednak naświetlenie danej sytuacji pomoże uświadomić jej, że można było inaczej? Ale dlaczego moja wersja ma być lepsza od tego, co się wydarzyło? Skąd wiem, że to co ja myślę jest lepsze, od tego co się stało? Czy dlatego bo to, co proponuję nie wywołałoby łez w tej „pokrzywdzonej” osobie? Bo byłoby dla niej przyjemniejsze? Ale przecież jak zacznę prostować tą „złą” osobę, to mogę wywołać u niej łzy i poczucie winy. I to wtedy ja będę tym złym ale działającym w dobrej wierze? A może mam to zostawić tak jak jest bo to, co miało się wydarzyć, po prostu się wydarzyło i jest to dla nich w jakiś sposób dobre? Czemu tak często szukam sytuacji, które chciałbym naprawiać? Czemu myślę, że świat należy naprawiać? Czy jest to droga ewolucji? Czy bez „naprawy” jesteśmy w stanie się rozwijać? Czy taki rozwój jest drogą do Boga, do Źródła? Ale skoro On jest wszystkim, to jest też tą sytuacją, tym zdarzeniem, tymi łzami. Czy moje „naprawianie”, to naprawianie Jego? Czemu nie akceptuję tego, co jest Nim? Czemu On wywołuje we mnie niezgodę na to, jak On wygląda?
Tak trudno zaakceptować mi Boga, to czym jest, to jak się przejawia. Nie wiem jeszcze jak zareaguje na tę sytuację. Wiem, jak zareagowałbym wczoraj ale dzisiaj zacząłem mieć wątpliwości, co do swojego wcześniejszego zachowania. Czy zupełnie inna reakcja jest rozwojem, czy może poddaniem się? I czy poddanie się Woli Boga, ma właśnie taką formę?