Sens i cel życia. znowu te same zagadnienia, które powracają do mnie jak bumerang. Znowu zacząłem trenować. Ile to już razy wchodzę do tej samej rzeki. I nadal nie wiem, czy mam tam wchodzić, czy nie. Przez pewien czas myślę, że jest to coś czym powinienem się zajmować, aż w końcu choruję lub mam jakąś kontuzję i wtedy wątpliwości znowu wracają. To co piszę w kółko jest tym samym. Tak jakbym nie umiał odnaleźć odpowiedzi na jakieś jedno proste pytanie. Krążę wokół jakiegoś jednego zagadnienia. Próbuje ugryźć go z każdej możliwej strony. I najgorsze jest to, że tak naprawdę nie wiem jakie to zagadnienie.
Listy te traktuję jak oczyszczanie. Piszę je wtedy kiedy jest mi najgorzej. Wtedy kiedy nic nie wiem. Kiedy jestem zagubiony i nie wiem gdzie iść. Ostatnio zdałem sobie sprawę, że wszystko płynie. Nic nie stoi. Niczego nie mogę zatrzymać, nawet na chwilę. Próbuję się odnaleźć, zaczepić gdzieś wzroki i znaleźć oparcie. Tylko jak to robię to tego już nie ma. To co miało mi służyć jako punkt odniesienia już zniknęło. Chwytam się coraz to nowych rzeczy ale zanim się zakotwiczę, już ich nie ma. I płynę, dryfuję i gubię sens. I chciałbym wierzyć, że wszystko jest ok, że jest to po prostu droga do Ciebie ale tak często brakuje mi po prostu jasnych wytycznych. I ciągle czytam i szukam w tych samych książkach tego zaczepiania ale po prostu nie rozumiem, nie ogarniam. Podążam tym, co wydaje mi się słuszne ale nie czuję aby prowadziło mnie to w dobrym kierunku. A może, po prostu nie prowadzi mnie tam, gdzie ja chciałbym być? A może każdy kierunek jest dobry i niezależnie od tego co robię i tak zmierzam tam, gdzie mam być.