Odkąd pamiętam boję się ciemności. Boję się tego co może się tam czaić. Już od dziecka nie mogłem spać i patrzyłem za okno oczekując, że zaraz coś się tam pojawi. Po tych wszystkich latach niewiele się zmieniło. Budzę się w nocy i ogarnia mnie panika. Skąd ona się bierze?
Czasami czuję ogromne zagęszczenie w pokoju i wydaje mi się że coś tam na pewno jest, tylko po prostu tego nie widzę. Wstaję, szukam i niczego nie znajduję. Innym razem budzę się i jest wszystko dobrze. Dlaczego w tej samej sytuacji czuje się tak różnie?
Jestem tym zmęczony. Z jednej strony po prostu fizycznie, bo mniej śpię, z drugiej dlatego, że nie umiem sobie z tym poradzić. Ile jeszcze będzie takich sytuacji, w których będę się bał? Co mam zrobić aby to zniknęło? Czy mam na to jakiś wpływ? Przecież te uczucia się po prostu pojawiają, a ja je zwyczajnie czuję.
I wydaje mi się, że na razie mogę jedynie zostać przy tym odczuwaniu. Próbuję zaakceptować to, że tak właśnie jest. Tylko, że czasem, kiedy budzę się w nocy, reakcja na to co czuję jest poza moją kontrolą, wracam do swych nawyków i zaczynam wszystko sprawdzać. Nie umiem świadomie nad nimi zapanować. Ale czy panowanie nad tym jest jedyną drogą pozbycia się tego? Czy intencja pozbycia się czegokolwiek jest właściwa? Może lepiej byłoby czuć to, co czuję i jedynie temu nie ulegać? Tylko jak to zrobić wtedy kiedy boję się najbardziej?