Boję się odpowiedzialności. Boję się, że czegoś nie dopilnuję i stanie się coś złego. Coś czego mogłem zapobiec. Dlatego wszystko kontroluję. Jeżeli nie mam nad czymś kontroli to nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nie dzielę się, nie oddaję, nie oddelegowuje. Albo mam kontrolę i w tym jestem albo mnie tam nie ma.
Tak było kiedyś. A teraz? Jest tak dużo spraw, że już ich nie ogarniam. Jestem w tak wielu miejscach, rolach, że nie jestem w stanie dopilnować, kontrolować tego wszystkiego. Gdzie tylko pójdę, co tylko powiem, gdzie zwrócę wzrok – tam czuję się odpowiedzialny.
Pewnie dlatego tak bardzo denerwują mnie komentarze „weź odpowiedzialność za siebie, za to co robisz”. Ja już nie daję z tym rady. Nie mogę spać, nie mogę oddychać, a moje barki już więcej nie są w stanie udźwignąć.
W tym wszystkim najbardziej boję się tego, że ktoś obarczy mnie winą za to co się wydarzyło. Że mój gest, moje słowo było przyczyną tego danego zdarzenia. Że zrobiłem za mało albo za dużo. Że widziałem albo nie widziałem. Boję się wszystkiego co robię, boję się każdej decyzji, boję się słów, które wypowiadam. Boję się tego, że to ja zmieniam życie innych. Jestem pępkiem świata, nie tylko swojego ale wszystkich i wszystkiego. Dlatego boję się tworzyć, boję się działać. Boję się odpowiedzialności za to co robię, bo nie wiem jak moje działania wpływają na to co jest dookoła. Nie mam kontroli nad tym co inni o tym pomyślą. Nie mam kontroli jak zareagują. Nie mam kontroli nad tym jak mnie ocenią. Dlatego nie chcę już mieć kontroli nad niczym.
Ale kiedyś chciałem. Kiedyś bycie gdzieś, robienie czegoś, wiązało się z nagrodą, którą mogłem otrzymać. I otrzymywałem, i chciałem więcej. Brałem więcej, dostawałem więcej, a teraz to wszystko mnie przytłoczyło.
A może na odpowiedzialność trzeba patrzeć w inny sposób. Może należy ją rozumieć w taki sposób aby interpretować to, co się wydarzyło w moim życiu, nie skupiając się na tych, którzy mi to dali. Nikogo nie obwiniać, nikogo nie wywyższać. Zamiast wzrok swój kierować w stronę posłańca, zwrócić go do środka i obserwować, co się ze mną dzieje, co dane zdarzenie wywołuje we mnie. Może tak podejdę do tej całej odpowiedzialności i sprawdzę czy dalej będzie mnie tak męczyć.