Czasami jak siadam do pisania, to bardzo tego nie chcę. Nie chcę dzielić się tym wszystkim co jest we mnie. To co robię wydaje się takie głupie i bezwartościowe. Potem ta myśl nie daje mi spokoju. Czuję, że jednak powinienem to zrobić. Następnie badam kilka razy czy mam pisać czy nie i w końcu piszę, czując przy tym olbrzymi dyskomfort.
Śmieszne jest robienie tego, czego się nie chcę. To uczucie kiedy zniechęcenie do wykonania jakiegoś zadania, przezwyciężane jest przez jakąś siłę, która pcha lub ciągnie do wykonania akurat tej konkretnej rzeczy. Tylko że często po tym co zrobiłem, towarzyszy mi poczucie winy. Uczucie, które mówi, że mogło być dużo lepiej. Że następnym razem powinno być dużo lepiej. Że wystarczy się tylko postarać, a będzie lepiej. I właśnie tak robię. Wkładam więcej pracy i więcej starań aby właśnie to lepsze nastąpiło. Tylko, że to nigdy nie następuje. Nigdy nie jest dość dobrze, a jedynie to, że się za mało starałem, jest tego przyczyną.
Pewnie o tym pisałem. Pewnie piszę w kółko te same rzeczy, z którymi nie daję sobie rady. Rzadko czytam ponownie to co napisałem. Jest to już przeszłością, do której nie chcę wracać. Boję się jak źle ocenię to, co jest w tych listach. Boje się, co mogłoby mnie spotkać gdyby ktoś to przeczytał. No i mam poczucie winy, że nie zrobiłem tego dość dobrze.
W sumie to uczucie dotyczy większości tego co zrobiłem. Może nawet wszystkiego. Złość, którą w związku z tym odczuwam, przebija się w każdym moim działaniu. Codziennie działam na wkurwie. Jak to tłumie, to odbija się to na moim zdrowiu. Jak tego nie robię, to odbija się to na moim otoczeniu. Tak czy inaczej czuję się z tym źle, co potęguje poczucie winy. „Moje” poczucie winy. Utożsamiam się z nim, jakby był moją naturą. Jest ze mną od zawsze więc nawet nie potrafię wyobrazić sobie jak jest bez niego.
Z drugiej strony to uczucie pchało mnie do ciągłej zmiany. To niezadowolenie z siebie, to że powinienem coś lepiej, zmuszało mnie do ciągłego rozwoju fizycznego, umysłowego czy duchowego. I właśnie określenie zmuszało, na dzień dzisiejszy wydaje mi się najodpowiedniejsze. Czuję, że nie mogę zatrzymać tego wszystkiego co się ze mną dzieje. Że jak tylko chcę odpocząć, dzieje się coś, co zmusza mnie abym szedł dalej. I poczucie winy jest jednym z tych uczuć, które pchają mnie, w tym jednym kierunku. Do przodu. Ale ja go już nie chcę. Nie chcę aby towarzyszyło mi w tym wszystkim. Chcę się go pozbyć. Jestem gotów na to abym go już nie potrzebował. Chcę umieć, żyć bez niego. Może uda mi się w końcu go pozbyć kiedy Tobie oddam to, co robię.