Zmęczenie. Kręcenie w głowie. Niechęć do działania. Ucieczka od życia. Zmaganie się z każdym dniem, z każdą minutą życia. Niezadowolenie z tego co jest. Marudzenie na wszystko co widzę. To jest moje życie. To jest to, jak odczuwam życie. Nieustanna walka, z tym co mnie spotyka. Wewnętrzna niezgoda na to co się pojawia. Odkąd staram się nie chcieć, nie wiem jak mam żyć. Co mam robić. Wszystkie pragnienia, które mnie napędzały do tej pory, stały się rzeczywistością. Zbieram żniwa tego, co zasiałem i chcę uciec. W sumie to całe życie uciekam, gonię, unikam. Uciekam od życia, gonię życie, unikam życia, poszukuję życia. Nic nie jest takie jak myślałem, że być powinno. Otrzymałem to, czego pragnąłem ale dało mi to zupełnie coś innego niż myślałem, że mi da. Ja nie płynę z prądem, ja brodzę w błocie zanurzony po czubek głowy. Nie wiem gdzie idę, nie wiem co robię, nie czuję żadnego prądu, z którym miałbym płynąć. Po prostu brnę na oślep, ledwo podnosząc nogę aby wykonać kolejny krok, którego wykonywać już nie chcę. I nie ma w tym przyjemności. Jest tylko ciężka, mozolna praca.
I nie lubię siebie za to, że właśnie tak to widzę. Chciałbym umieć spojrzeć na to co jest w innych kolorach. Chciałbym widzieć szklankę do połowy pełną, chciałbym czuć radość, chciałbym czuć nurt, z którym mam płynąć. Ale nie umiem. Nie wiem czemu nie jestem taki jaki chciałbym być. Nie wiem czemu czuję to, co czuję. Nie wiem czemu zachowuję się tak, jak się zachowuję. Czemu odczuwam ten świat w tak ciężki sposób? Czemu nie zgadzam się na to co mi dajesz? Czemu walczę z tym co mi ofiarowujesz? Czemu uciekam od tego, co mi przygotowałeś? Czemu za każdym razem gdy coś do mnie przychodzi podchodzę do tego z tak wielką niechęcią? Przecież zawsze to, co mi zsyłałeś było dobre. Przecież za każdym razem otrzymuję więcej niż sam jestem w stanie wymyślić. To czemu dalej widzę to co jest jak wielkie, ciemne bagno przez które z takim trudem się mozolę? Już dawno powinienem nauczyć się patrzeć w inny sposób. Ale ja dalej widzę to tak, jak widziałem to… .
A może kiedyś było inaczej. Czy jest możliwe, że nie zawsze było tak jak teraz? Jeżeli tak, to co się zmieniło? Może to, co i jak odczuwam, nie musi trwać. Może, może być inaczej.
Zostawię sobie przestrzeń na tą zmianę.
Ale jak tylko o tym myślę, od razu czuję lęk, że przecież może być gorzej.
Może ten lęk zamyka za każdym razem te drzwi, które ciągle próbuję otwierać?
Tym razem daj mi siłę do tego abym pozostawił je otwarte i przestał się bać tego, co może przez nie przejść.