Jak tylko się zatrzymałem to zalała mnie powódź. Wszystko dookoła zaczęło przelewać się przez moje życie. Próbuje to uchwycić, próbuje to ukierunkować, próbuje to powstrzymywać do momentu, aż ogarnę. Nie udaje mi się. Nie jestem w stanie zmieniać tego co się dzieje. Wkładam wszystkie swoje siły, całą energię ale nie jestem w stanie kontrolować tej nawałnicy.
Chciałbym przestać to kontrolować, chciałbym to wszystko puścić ale nie umiem. Nie umiem uwolnić pragnienia ogarniania wszystkiego umysłem.
Nie umiem, bo nie chcę.
Chcę kontrolować, chcę nadzorować, chcę władać, chcę manipulować, chcę ogarniać wszystko co się przelewa. Chcę aby każda kropla tej powodzi przeszła przez moja inspekcję. Wszystko co mnie mija ma być pod moim nadzorem. Wszystko ma być przeze mnie zatwierdzone. Chcę czuć tę kontrolę, chcę czuć, że władam tym żywiołem. Chcę przypisać sobie zasługi za to, co później z tego wyrośnie.
Jest to co chciałem.
Jest tego za dużo.
Zawsze chciałem. Nadal chcę tej obfitości, z którą teraz nie daję sobie rady.
I mimo, że wszystko tak bardzo mnie przytłacza, że nie mam już sił ogarniać, nadal tego chcę.
Nie umiem nie chcieć, nie umiem nie pragnąć. Nie umiem nie kontrolować, nie umiem nie nadzorować.