Wybieram zniewolenie. Wybieram niewiedzę, wybieram niemoc. Zamykam oczy, odwracam się od prawdy.
A może Prawdy?
Wybieram ucieczkę. Tak mocno zaciskam oczy, że aż mnie bolą. Tak mocno kulę się w sobie, że nawet nie czuję jak dobija się do mnie. Nie chcę widzieć, nie chcę znać, nie chcę jej poznać. Nie chcę się na nią otworzyć, nie chcę jej spotkać, nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Prawda.
Co w niej jest takiego, że tak bardzo jej unikam? Czemu zamykam się na jej wołanie? Czemu nie dostrzegam tego co przede mną? Czemu tak dużo wysiłku wkładam by jej nie spotkać?
Czemu oszukuję się, że tak bardzo chcę ją widzieć? Czemu okłamuję się, mówiąc, że to ją stawiam jako cel swojego życia?
Boję się. boję się na nią spojrzeć, bo wiem jaka będzie. Bo wiem, jak mnie oceni. Bo wiem to, czego nie chcę przyznać. Bo wiem, jaki jestem naprawdę.
Zepsuty, wadliwy, naznaczony, niedoskonały, popsuty, odrażający, odpychający, przeznaczony na śmierć.
Nikt i nic nie ocali mnie przed śmiercią. Cokolwiek zrobię i nie zrobię, nie zmieni tego, do czego zmierzam.
Moim przeznaczeniem jest śmierć.
Celem mojego życia jest śmierć.
Możliwością każdej sekundy mojego życia jest śmierć.
Śmierć jest jedyną wspólną każdej chwili, każdego oddechu, każdego ruchu, każdej myśli, każdego uderzenia serca.
Każda chwila może przynieść różne rozwiązania. Każda chwila ma nieskończenie wiele dróg ale wspólnym mianownikiem każdej z nich jest to, że może być ostatnią.
Każde uderzenie serca może być ostatnie, każde słowo, każdy oddech może być tym ostatnim.
Urodzony z wadą.
Urodzony z przeznaczeniem.
Urodzony z datą ważności.