Wściekłość i gniew. Kolejne dwa uczucia, które mną owładnęły z taką siłą, że nie mogłem spać. Skąd one się biorą? Wydaje się, że są efektem zdarzeń, które miały wcześniej miejsce. Ale czy tak naprawdę jest? Przecież czasami na tą samą sytuację reaguje nie gniewem, a spokojem. Więc skoro to nie sytuacja odpowiada za uczucia, to co? Może to, jak na sytuacją spoglądam w danym momencie? To dana chwila decyduje o tym jak widzę to zdarzenie i jak na nie reaguje. Ale czy tylko punkt widzenia ma wpływ na emocje? Jeżeli tak by było to czemu nie umiem wybrać sobie takiego punktu widzenia, który powodowałby u mnie spokój? Czy to ja mam kontrolę nad punktem widzenia?
Tak wiele czasu spędziłem nad tym aby zmienić ten punkt widzenia i jak do tej pory skutki są różne. Wczorajsze emocje były tak intensywne, że mimo zastosowania różnych technik uwalniania, nie odpuściły. W głowie ciągle kłębiły się myśli o tym co kolejnego dnia zrobię. Jak go zaplanuję, jak zareaguję na tą sytuacje. Mnóstwo planów i odpowiedzi. I nijak nie mogłem uwolnić się od tego wszystkiego. Nie chciałem tego, a to było. Jeżeli to ja kierowałbym myślami, to na pewno te wczorajsze by się nie pojawiały. A może na jakimś podświadomym poziomie, tak naprawdę chciałem aby się pojawiały. Tylko po co? Skoro świadomie ich nie chciałem, to nie powinno ich być. Chyba, że ja tak naprawdę nie mam wpływu na to co w mojej głowie się pojawia. Nie mam żadnego wpływu na myśli, które biegną przez moją głowę. Jak bym miał to na pewno bym je powstrzymał.
Dzisiaj jak patrzę na te wczorajsze wydarzania to nie mam pojęcia jak zachowam się następnym razem. Zresztą i tak analizuję to z perspektywy tego, co pamiętam. Bycie w sytuacji, a myślenie o niej to dwa różne światy. Najlepiej byłoby nie myśleć. Tylko jak to osiągnąć?