Zostałem pozbawiony tożsamości. To co uważałem za swoje, moje, te myśli, słowa, przekonania okazały się nie być tylko moje. Nie są wyjątkowe, nie są mną. Moje ja zostało wyrwane, zmiażdżone, pozbawione wyjątkowości, jedyności. To co mnie tworzyło, okazało się … takie samo jak innych.
Nie jestem wyjątkowy, jedyny, niepowtarzalny. Ze wszystkich możliwości do wyboru, z wszystkich części jakie mogłem wybrać, złożyłem i wybrałem tak samo, to samo. Czemu tak wybrałem? Czemu podążałem, realizowałem właśnie to?
Już nie pierwszy raz robiłem przez dłuższy czas coś, co okazywało się nie być moje. Spędzałem czas, poświęcałem minuty, dni, miesiące na to, co okazywało się nie być mną. Robiłem to, bo zazdrościłem, pragnąłem zmiany, chciałem być jak ten ktoś inny. Później musiałem odzierać się z tego wszystkiego co na siebie nałożyłem.
Ale teraz było inaczej. Przynajmniej tak mi się wydawało. Myślałem, że robię, że idę swoją drogą. Że wypełniam ścieżkę, która jest mi przeznaczona. Że spełniam swoje powołanie. A ja, jak zwykle, podpiąłem się pod kolejną myśl, myśli i robiłem, realizowałem coś czyjegoś.
Jak mam teraz wybierać? Jak mam postawić kolejny krok?
Chciałem przejawiać, być przejawieniem czegoś niezwykłego, jedynego. Chciałem być kimś, znaczyć coś. Robić coś dla Ciebie. Być głosem, który mógłby nie być usłyszany, gdyby nie ja.
Myślałem, że wiem więcej, lepiej, że jestem dalej. Że prowadzę, wyznaczam szlak, odkrywam coś nieznanego.
To wszystko jest gównem, którego chciałem się pozbyć. To wszystko jest bagnem, z którego chciałem się wydostać, a okazało się, że nurkuję jeszcze głębiej. Próbując uciec zanurzałem się jeszcze głębiej.
Teraz nie wiem co robić. Czuję się zbędny, bo wiem, że cokolwiek bym nie postanowił, to czym mógłbym być, a nie będę i tak się zrodzi.
Chciałem wyrwać dla siebie coś spektakularnego, wyjątkowego, lepszego, niepowtarzalnego. Chciałem przejawić coś wzniosłego, świętego.
Czemu wybieram akurat to? Czemu właśnie tym chcę być, tym się kierować, to tworzyć?
Te pragnienia, motywacje, chcenia, które były mną, tworzyły mnie … kurwa!
Czym jestem?!
Zbiorem jebanych myśli, rozmyślań, pragnień, chęci?!
Czemu zawsze to robię? Czemu zawsze wybieram coś, kim chcę się stać? Czemu zawsze muszę robić, dążyć? Myślałem … właśnie, myślałem.
Staram się, naprawdę kurewsko się staram każdego dnia. Tylko po co? Żeby co? Być kimś lepszym, trafić w lepsze miejsce, osiągnąć coś więcej? Być Twoim sługą, służyć innym?
Na razie próbuję przetrwać każdego dnia. Próbuję radzić sobie z tym wszystkich co mnie spotyka. Może to ja sam sobie to stwarzam, może to Ty mi podsuwasz kolejne lekcje. Nieważne dlaczego tak się dzieje, powiedz mi jak mam to robić, nie wiedząc kim jestem?
No chyba, że jest tak, że tak nie muszę. Że jest jakaś inna możliwość, droga, ścieżka. Jeżeli tak jest, to mi ją pokaż. Jeżeli Ty jesteś, to chcę wiedzieć.