Skoro, jeżeli jestem całością, którą jestem, czemu tego nie wiem? Czemu tego nie widzę? Czemu nią nie jestem?
Jeżeli, jeśli nałożyłem na siebie te wszystkie bariery, przysłony, to czemu tak trudno jest się ich pozbyć?
Kiedy powstałem, kiedy się zrodziłem? Czy wtedy kiedy wyodrębniłem ja? Wtedy, kiedy, z tego całego powstało ja.?
Jeżeli tak było, to po co?
Stoję na rozdrożu, wybierając czy budować czy niszczyć. Czy przyjąć do wiadomości, świadomości, że jestem całością, czy to, że muszę tą całość zbudować, osiągnąć, zdobyć.
Po co właściwie chciałbym to zrobić?
Dlaczego katuje się tym wszystkim, roztrząsam, próbuję coś osiągnąć?
Czemu nie ma we mnie akceptacji na to czym, kim jestem?
W każdym kolejnym dniu coś chcę, czegoś pragnę, próbuję gdzieś dotrzeć, coś osiągnąć, zdobyć, przetrwać. Każdy dzień naznaczony jest intencją, którą udaje się lub nie udaje zrealizować.
Po co to?
Jestem.
Trwam.
Jeżeli nie będę chciał nic osiągnąć, to czym będzie każdy kolejny dzień. Jaka będzie jego rola, jaka intencja, do czego będzie prowadził, do czego zmierzał?
Jeżeli zaakceptuję siebie. Nie będę chciał się zmieniać, to czy będę tym samym, taki sam, jak teraz kiedy ciągle coś zmieniam, próbuję, staram się? Czy będę dalej przejawiał to, co przejawiam teraz? Czy nie dążąc, nie próbując, zostanę ten sam, czy jednak zmienię się w coś innego, kogoś innego?
Nie robienie zmian, jest robieniem niezmian?
Słuchanie intuicji jest słuchaniem siebie czy Ciebie?
Nie widzę w tym sensu, że oddaliłem się od Ciebie, zapomniałem Ciebie, bo tego chciałem. Nie chcę się karać za to, że tak się stało. Nie chcę spędzić czasu, życia na poszukiwaniu, podążaniu ku celu, odkrywaniu. Ja chcę teraz wiedzieć. Ja chce teraz znać Prawdę. Ja chcę teraz wiedzieć czy Jesteś. Czym Jesteś.
Jeżeli drogą do poznania Ciebie, jest poznanie siebie, to czemu nadal nic nie wiem? Odrywam każdą kolejną warstwę widząc czym nie jestem, a może czym myślę, że jestem. Ale nadal nie widzę tego, co ma się z tego wyłonić. Widzę to co jest nietrwałe, widzę to, co jest tylko chwilę. To co przysłania Ciebie. Ale nadal nie widzę niczego poza przysłonami. Nadal nie widzę Ciebie. Jak długo będę musiał to robić, co zrobić abym w końcu wiedział, dostrzegł, usłyszał, zrozumiał albo cokolwiek innego, że to wszystko, to Ty.
A jeżeli te wszystkie przysłony, to czego próbuję się pozbyć, to też Ty, to po co dążę, drążę dalej, próbuję się ich pozbyć?
Na razie wiem, że nie wiem.
Męczy mnie to. W cale nie jest to zabawne, śmieszne. Ale właściwie czemu takie miałoby być? Czemu miałoby być jakieś?
Ten dialog nigdy się nie kończy. Te pytania nigdy nie mają końca. Nie wiem do czego prowadzą. Mam nadzieję, że zaprowadzą mnie do Prawdy. Mam nadzieję, że zaprowadzą mnie do Ciebie.
A jeżeli jestem u Ciebie, z Tobą, częścią Ciebie, to czemu tego jeszcze nie wiem?