– Kim jesteś? – usłyszałem nad sobą. Domyśliłem się, że jest to Doktor ale i tak nie mogłem nic powiedzieć
– Kim jesteś?! – spytała ponownie. Tym razem wyczułem w jej głosie więcej pewności siebie. Z trudem przewróciłem się na plecy. Spróbowałem coś powiedzieć ale wciąż nie mogłem mówić.
– Idę zawołać straż. – stwierdziła Doktor nie uzyskując ode mnie żadnej odpowiedzi, a ja mogłem tylko obserwować jak udaje się do telefonu, który leżał na biurku. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po spotkaniu ze strażnikami, ale raczej takie spotkania nie są miłe
– Czekaj – ledwo wyszeptałem w jej stronę. Sam byłem zaskoczony słysząc swój głos. Tak jakby słowa zostały wypowiedziane bez mojej wiedzy. Z pominięciem umysłu. Doktor delikatnie odłożyła słuchawkę i patrzyła z niepokojem w moją stronę.
– Kim jesteś? Jak się tu dostałeś? – zapytała powoli zbliżając się do mnie. Początkowo szła bardzo powoli jednak widząc, że wciąż się nie ruszam nabrała pewności siebie.
– Stamtąd – wyszeptałem i oczyma wskazałem na ścianę. Czucie powoli wracało do ciała
– Masz na myśli, ścianę?
– Tak – odparłem powoli siadając na podłodze. Mój głos brzmiał już normalnie. Mogłem też normalnie się poruszać ale nie chciałem jej przestraszyć. Poza tym, mogła w każdej chwili wezwać ochronę, co nie było mi na rękę.
– Ze ściany – stwierdziła, idąc w jej kierunku. – Więc to tyle. Masz już dość – położyła delikatnie na niej rękę.
W tym momencie mogłem rozejrzeć się po pomieszczeniu. Co? Co to jest?! Byłem przerażony. Jak mogłem nie dostrzec wcześniej tych wszystkich ludzi? Kilkanaście nieprzytomnych osób leżało na łóżkach. Ich palce u rąk i stóp były podłączone kablami do samej ziemi. Przypomniałem sobie, jak leżałem w Kajucie i też byłem do niej podłączony. Jednak teraz wyglądało to inaczej. W Kajucie to, czym byłem podłączony, było częścią Jaskini. Tutaj system, którym byli przymocowani ci ludzie, był sztuczny. W Kajucie to Jaskinia mnie oplatała natomiast tutaj, na siłę ich podłączyli.
– Co wy Jej zrobiliście? – spytałem przerażony, widząc sączące się rany wokół mocowań.
– Wykorzystaliśmy Ją – płaczącym głosem odpowiedziała Doktor. – Ale to już jest koniec. Jej czas dobiegł końca
– Zabiliście Ją – stwierdziłem
– Nie. Nigdy byśmy tego nie zrobili. – odwróciła się do mnie. W załzawionych oczach widziałem złość. Złość, że mogłem tak pomyśleć
– Myśmy ją stworzyli. Była naszym dzieckiem, które wiernie nam służyło. Kochałam ją. Nigdy nie mogłabym jej skrzywdzić
– To co to wszystko znaczy? – wskazałem na rany po podłączeniu. – Czemu Jej to robicie?
– W ten sposób nią sterujemy. Dzięki temu możemy ją kontrolować … Czekaj, a właściwie kim ty jesteś? – początkowe oszołomienie całą sytuacją zniknęło
– W sumie to nieważne – sama odpowiedziała na pytanie – Z jakiegoś powodu Jaskinia cię tutaj przyprowadziła. Jak myślisz po co?
– Nie jestem pewien, ale może po to, aby ich wszystkich od niej odłączyć – wskazałem na grupę ludzi, którzy ciągle byli podpięci
– Ale? Ale to niemożliwe! – odpowiedziała poddenerwowanym głosem – Tylko dzięki tym ludziom jeszcze żyjemy. Tylko dzięki nim Ona jeszcze żyje
– A może trafiłem tu, aby dać ci znać, że Jaskinia sama da sobie radę. Może zrobi to samo co oni, tylko lepiej
– Nie wiem czy wiesz, ale tam są tysiące istnień. Jeżeli coś pójdzie nie tak, one wszystkie trafią do niewoli
– Jakiej niewoli? – spytałem
– Ty naprawdę nie wiesz co się tu dzieje! Jak myślisz, skąd są te wszystkie wstrząsy? Jesteśmy atakowani. Dlatego to wszystko się dzieje
– Atakowani?! Przez kogo?! – nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy
– Przez Skrzydlatych, a niby przez kogo mielibyśmy być atakowani
– Nie wiem. Ja naprawdę niewiele wiem – wyjąkałem
– O Najwyższa! Przecież on jest Baterią. Jak mogłam tego nie zauważyć?! – zakrzyczała Doktor – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabyś przyprowadzić tu Baterię.
A na dodatek ty – wskazała na mnie- który jesteś tylko głupią baterią, mówisz mi, że mam ich odpiąć? Po prostu chcesz żeby to wszystko runęło. Chcesz, żeby Ona zginęła. Dzwonię po straż. – Żwawym krokiem ruszyła w kierunku telefonu.
Rzuciłem się na nią. Była to jedyna rzecz jaka wpadła mi do głowy. Doktor zupełnie się tego po mnie nie spodziewała. Pewnie wciąż myślała, że jestem tak samo słaby jak w chwili kiedy wypadłem ze ściany. Sam byłem zaskoczony mocą z jaką powaliłem ją na ziemię. Leżąc na niej, widziałem jej zaskoczone i przerażone oczy. Trzymałem ją przyciśniętą do ziemi. I co teraz? Jak mam ją obezwładnić. Przecież uderzenia tutaj nic nie zdziałają. Wyłącz ją. Po prostu ją wyłącz. Wyłączyć? Ale jak? Muszę ją wyłączyć, inaczej zawoła strażników i będzie po mnie. Wyłącz się, wyłącz się ty głupia Doktor. Wyłącz się, po prostu wyłącz się! Nagle poczułem brak oporu z jej strony. Brak jakiejkolwiek walki. Spojrzałem w dół. Nie żyje. Zabiłem ją. Nie to niemożliwe. Przecież Mnich mówił, że tutaj nie da się nikogo zabić. Po prostu jest nieprzytomna. Na pewno jest tylko nieprzytomna. Spojrzałem na dłonie, które świeciły niebieską poświatą. W jakiś sposób udało mi się skorzystać z energii aby ją ogłuszyć. Co teraz? Co teraz? Na pewno zaraz ktoś tu przyjdzie i będzie po mnie. Zobaczą co zrobiłem i zrobią… Powoli wstałem i rozejrzałem się po pokoju, w którym panowała absolutna cisza.