Babraniem się w kupie gówna?! Ty nie wiesz, po prostu nie pamiętasz jak „tam” było. Myślisz, że jesteś jakąś jebaną białą kartką, która zapisuje się po twoim przebudzeniu, po narodzeniu, po wybudzeniu? Ja pamiętam, ja wszystko wiem i nie chcę wracać do tego co było przedtem. Jakie przedtem? Za życia? Jakiego życia? Ty dalej nic nie wiesz! Jak ja mogę nie wiedzieć, tego co wiem? Nie ma nic innego jak życie. Nie ma niczego innego! To co teraz jest, też jest życiem i doskonale wiesz, że może spotkać cię cierpienie, takie jak w każdym innym życiu? Dobrze ci radzę, nie rób niczego, co mogłoby zmienić tę sytuację. Ona jest dobra, ona jest bezpieczna. Ty, ja jestem bezpieczny. Dlaczego dalej nie pamiętam tego co było po przebudzeniu? Dlaczego nic co było przed Zaświatami jest tylko odległym, zamazanym wspomnieniem? Dzięki mnie. Dzięki temu, że cię chronię. Tylko po to tu jestem. Musisz mi wierzyć, musisz mi zaufać. Stworzono mnie po to abym pomógł ci przetrwać, abym trwał z tobą poprzez wieki, tylko po by cię chronić. Skoro chcę, to czemu nie wiem? Skoro moim pragnieniem jest wiedzieć, czemu nie wiem? Bo nie chcesz. Nie chcesz wiedzieć, nie chcesz pamiętać, nie dałbyś rady tego wszystkiego ogarnąć. Ja ci pomagam. Zaufaj mi. Daj mi się prowadzić, a będziesz bezpieczny. Robię wszystko byś nie cierpiał, byś był szczęśliwy. Nie to niemożliwe, nie będę tkwił w tym silosie do końca, czego … życia? Nie ma końca życia. To jak długo tutaj będę! Ile jeszcze będę tu tkwił. Aż przyjdzie lepsze. Aż znajdzie się coś, ktoś co umożliwi trafienie w lepsze, bezpieczniejsze miejsce. I kiedy to nastąpi, jak długo będzie trwało!? Tyle ile będzie trzeba. Nie jest to istotne. Życie się nie skończy, trzeba poczekać, zapomnieć i obudzić się wtedy kiedy będzie lepiej. To wszystko nie ma sensu! To wszystko to jakieś bzdury! Ale bzdurą nie jest to, że czujesz cierpienie. Bzdurą nie jest to, że czujesz elektrycznego pastucha. Bzdurą nie jest to, że się boisz. Kto mnie doprowadził w to miejsce?! Kto jest winny temu, że tutaj się znalazłem!? Na pewno się znajdzie. Na pewno zostanie wymierzona mu sprawiedliwość, a na razie musisz mnie słuchać. Musisz być bezpieczny. A to miejsce na razie jest najbezpieczniejsze ze wszystkich możliwych. Ale ja nie znam niczego innego! Skąd mogę to wiedzieć?! Ja wiem. musisz mi zaufać. Jestem tu po to by cię chronić. To jest mój jedyny cel. Stoję na straży twojego bezpieczeństwa. Ale ja nie chcę tu być! Ja nie chcę tu być!! Weź się w końcu zamknij i przestań się nad sobą użalać! Tu jest bezpiecznie! Niczego więcej nie potrzeba!
– Znowu nie zjadłeś – wybudził mnie głos Rzeźnika – Ile razy będę ci powtarzał, że musisz jeść. Musisz wziąć tą łyżkę, nałożyć to jedzenie i wsadzić to do gęby! – Podszedł do mnie z iskrzącym pastuchem. Widziałem w nim wściekłość. Widziałem jego oczy, które płonęły nienawiścią do mnie. Widziałem jego napięte mięśnie, żyły które pulsowały na jego twarzy. Widziałem to wszystko i … poczułem to samo. Zaczęło to mnie wypełniać. Ta cała wściekłość, ta nienawiść, którą mi dawał zaczęła wypełniać każdy centymetr mojego ciała. Wlewała się do każdej mojej komórki i kiedy już się nie mieściła, znalazła ujście w moich rękach. Podobnie jak pastuch one też zaczęły świecić. Początkowy jasno niebieski kolor, zaczął szybko przechodzić w coraz głębszy odcień. Znowu poczułem w sobie to przyjemne uczucie siły. Podobnie jak wcześniej wiedziałem, że nic i nikt mnie nie powstrzyma. Ponownie spojrzałem na Rzeźnika, który powoli szedł w moim kierunku. Nawet nie zauważył tego, co się ze mną, we mnie działo. Nie mógł przewidzieć tego co zaraz miało się wydarzyć.
– Już ja cię tym razem nauczę! Zbyt lekko się z tobą obchodziłem. Mówiłem im, że trzeba z tobą ostrzej pogrywać!! – wydawało mi się, że wypowiadanie tych słów trwało wieki. Zamachnął się aby zdzielić mnie pastuchem ale ja już byłem gotowy. Moje ręce i stopy świeciły ciemnoniebieskim kolorem. Wyskoczyłem w jego kierunku. Moje ręce szybko złapały elektrycznego pastucha, którego bez problemów wyrwałem z jego. Nawet nie zdążyło pojawić się zdziwienie na jego twarzy, kiedy szybkim podcięciem umieściłem ją na podłodze. Kolejne dwa szybkie ruchy i już siedziałem na jego plecach przyciskając kolanami jego barki. Chciał się wyrwać ale byłem zbyt silny. Widziałem jak chciał coś powiedzieć ale przeszkadzał mu w tym elektryczny pastuch założony za szyję.
– Jacy oni! – wycedziłem przez zęby – Kto kazał ci się łagodnie ze mną obchodzić?
– Argh – próbował coś wycedzić Rzeźnik ale pastuch dalej naciskał na jego krtań.
– Myślisz, że to co robiłeś było naprawdę łagodnym traktowaniem?!
– Argh – mój uchwyt nie zelżał
– Kim są oni!
– Ja ci powiem – odwróciłem się w kierunku głosu i zobaczyłem Małego Johna w drzwiach – Po prostu go zostaw i chodź za mną. Spróbuje ci wszystko wyjaśnić. Szybko
Byłem tym tak zaskoczony, że nie mogłem nic powiedzieć ani się poruszyć
– No chodź szybko! Zanim ktoś tu przyjdzie
Powoli spojrzałem na Rzeźnika, który bez ruchu leżał pode mną. Następnie wzrok zwróciłem na ręce, które powoli traciły niebieską poświatę. Czułem się jakbym powoli wracał do ciała i dopiero orientował się co się przed chwilą wydarzyło. Wypuściłem z rąk pastucha i jeszcze raz spojrzałem na Rzeźnika. Nie żył, przynajmniej tak to wyglądało.
– Chodź! Nic mu nie będzie.
Czułem jak momentalnie tracę siły. Wstałem na nogi i lekko się zatoczyłem. Powoli ruszyłem w kierunku wyjścia, mając nadzieję, że rzeczywiście nic mu nie będzie.