– Co teraz? – zapytałem lekko zamroczony.
Wstając i próbując utrzymać równowagę prawie ponownie dotknąłem magicznej ściany, jednak w ostatniej chwili Mały John odciągnął mnie na bezpieczną odległość
– Co to było? – drugie pytanie wyleciało mi z ust, zanim Mały John zdążył odpowiedzieć na pierwsze. Po krótkiej chwili zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie zamierzał na żadne z nich odpowiadać.
– Gdzie teraz mamy iść?! Przecież zaraz nas dogonią?
– Kto? –odparł Mały John skupiony na czymś zupełnie innym niż ja i moje zmartwienia.
– Jak to kto!? Oni ! Ci co nas gonią!
– Nikt nas już nie goni.
– Skąd możesz to wiedzieć?!
– Gdyby nas gonili, to by nas już dogonili.
– Jak długo byłem nieprzytomny?
– Gdzie? Co? Jak długo? Dokąd? Ciągle powtarzasz te same pytania.
– Bo chcę wiedzieć…
– Co wiedzieć?
– Wiedzieć… wiedzieć… to co się ze mną teraz stanie – usiadłem pozbawiony sił.
– Przecież teraz nic się z tobą nie dzieje.
– Teraz tak. Ale chodzi mi o przyszłość, o to co będzie.
– Skąd możesz wiedzieć co będzie?
– Nie wiem.
Dlatego się ciebie pytam ty durny, głupi dzbanie. Gdybym wiedział to bym się chyba nie pytał.
– To skąd ja mogę to widzieć?
– Nie wiem.
Bo powinieneś. Bo tu jesteś dłużej ode mnie. Bo znasz to przeklęte miejsce. Bo ktoś musi wiedzieć, co się będzie działo. To co się może wydarzyć. Bo jakbyś nie marnował czasu, to byś wiedział. Bo jak byś był czegokolwiek wart, to byś wiedział! Jakbyś …
– Po prostu chciałbym coś wiedzieć. – nie udało mi się ukryć żalu w swoim głosie
– To może po prostu spytaj o to, co chcesz wiedzieć
Przecież to właśnie robię ty durny bucu. Przecież pytam!! Czemu tutaj nikt nie umie odpowiadać w jasny sposób? Czemu tu każdy musi być takim zjebem?!
– Co teraz? – zadałem zrezygnowany to samo pytanie
– Teraz odpowiadam na twoje pytania.
Ja pierdolę! Nie wytrzymam!
– Co teraz… ze mną będzie? – ostatnie wyrazy były przerzedzone przez zęby
– Nie wiem. A jak myślisz, co będzie?
Co będzie?! Mnie się pytasz, co ze mną będzie?! Ty pierdolnięty zasrańcu! Już ja ci pokaże co będzie!
Podrywając się na nogi, moje ręce już były rozżarzone znajomym kolorem. Nim się zorientowałem moja pięść leciała już w stronę Małego Johna. Poderwanie było błyskawiczne ale wyprowadzeniu ciosu działo się w zwolnionym tempie. Wydawało mi się, że w każdej chwili mógłbym przerwać to co zainicjowałem … ale nie chciałem. Chciałem aby dostał, poczuł mój gniew. Żeby zrozumiał, że ze mną nie da się pogrywać. Żeby wiedział, że trzeba mnie szanować i odpowiadać w prosty sposób na moje pierdolone pytania!
Mały John nie był zaskoczony moim nagłym wybuchem. Był na niego przygotowany i nie miał najmniejszego problemu uniknąć mojego ciosu. Kiedy moja ręka mijała jego twarz, mógłbym przysiąść, że widziałem jak do mnie mrugnął i się uśmiechnął. Przez to, że byłem zaskoczony i poirytowany tym, że nie trafiłem, minęło chwilę zanim zorientowałem się, że moja ręka nie uderzyła w próżnię. Trafiłem w niewidzialną ścianę, która jeszcze nie tak dawno odesłała mnie w niebyt. Tym razem w miejscu zetknięcia z moją rozżarzoną ręką, zaczęła falować, przybierać dziwną barwą po czym eksplodowała, odrzucając mnie na parę metrów.
– No i masz swoją odpowiedź na to, co teraz – uśmiechnął się Mały John
– Co? – oszołomiony nie mogłem pozbierać się po tym co się właśnie wydarzyło
– Biegniemy dalej – odpowiedział Mały John podnosząc mnie po raz kolejny z ziemi.