Tytuł roboczy dzień dwudziesty trzeci

Drugi dzień zaczął się od uczucia głodu. Coś czego nie czułem od bardzo dawna. Możliwe, że nawet nigdy tego go nie czułem. Początkowo wywołało to we mnie niepokój, który z czasem urósł to strachu i przerażenia. Czy będę musiał wracać? Czy będę musiał się poddać?

Do tej pory wszystko miałem zapewnione, a jeżeli czegoś mi brakowało było na wyciągnięcie ręki. Teraz nie wiedziałem gdzie mogę szukać jedzenia. Sklepy nie wchodziły w grę, bo nie działała moja karta. O zbieraniu lub polowaniu nie było nawet mowy. Takie rzeczy widziałem tylko w kinie.

Ruszyłem przed siebie w nadziei, że sprawa jakoś sama się rozwiąże. Już wczoraj kładąc się spać postanowiłem, że udam się tam gdzie normalnie bym nie poszedł. Postanowiłem, że jeżeli starczy mi odwagi będę działał w przeciwieństwie do tego co podpowiada mi intuicja. Do tej pory kierowałem się w życiu wyuczonym schematem. Szedłem, robiłem, chciałem tego, co mi powiedziano, że jest dla mnie dobre. Teraz wiedziałem, że nic z tych rzeczy mi się nie przyda więc jedynym rozwiązaniem było iść tam gdzie normalnie bym nie poszedł.

Udałem się w dół, w kierunku niższych poziomów. Starałem się poruszać mniej uczęszczanymi drogami aby nie wzbudzać zbyt dużego zainteresowania.

Początkowo nikogo nie spotkałem, widziałem jedynie transportowce dowożące ludzi do miejsc pracy. Latały coraz to wyżej nad moją głową przewożąc ludzi, stanowiących niezbędny zasób w funkcjonowaniu olbrzymiego tworu nazwanego po prostu Firmą. Do tej pory, dla mnie, było to jedyne miejsce gdzie człowiek trafiał, gdzie chciał trafić. Wszyscy, których znałem właśnie tam spędzali większość swojego życia. Nie wiedziałem nawet czy są jakieś inne miejsca pracy. Wcześniej to nawet nie chciałem tego wiedzieć.

Schodząc coraz to niżej zacząłem dostrzegać ludzi, którzy przemieszczali się o własnych siłach. Było to dość nietypowane zwłaszcza o tak wczesnej porze. W moim segmencie, w trakcie podróży trolejbusem, oczywiście widziałem przechodniów ale zazwyczaj były to młode osoby odprowadzające dzieci do placówek wychowawczych. Ci ludzie tutaj wyglądali jakby właśnie w ten sposób musieli dostać się do pracy. Zmęczeni, niewyspani szybko szli nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.

Zaciekawienie tymi wszystkimi osobami oddaliło ode mnie uczucie głodu, jednak nie na długo. Zbliżała się moja poranna pora jedzenia i wiedziałem, że muszę zrobić wszystko aby zdążyć uzupełnić potrzebne składniki na czas. Było to dla mnie oczywiste, że właśnie od tego posiłku będzie zależało moje dobre samopoczucie na ten dzień. Że to właśnie ten posiłek sprawi, że będę mógł kontynuować swoje nowe życie.

Jednak moje chęci nijak nie przyspieszały mnie do zaspokojenia mojej potrzeby.

Podobne

Tytuł roboczy dzień dwudziesty drugi

To dwudziesty drugi dzień, który poczuwam jako poświęcony temu opowiadaniu. Ta godzina, do której tak ciężko mi się zabrać, a którą ofiarowuje Tobie. Ten ułamek

Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć

Tytuł roboczy dzień dwudziesty

Nie umiem, nie wiem gdzie ich znaleźć, jak ich znaleźć. Próbowałem ponownie wrócić do firmy ale nie posiadając identyfikatora nie wszedłem nawet do trolejbusu, który

Tytuł roboczy dzień dziewiętnasty

Ile jeszcze kluczy będę musiał dostać. Ile nowych, zmieniających życie rzeczy, książek, filmów, sytuacji, ćwiczeń, jedzeń, zwyczajów, podcastów, modlitw będę musiał doświadczyć, otrzymać osiągnąć żeby…

Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz

Tytuł roboczy – dzień siedemnasty

Dwa dni później   Czemu zawsze musi być ktoś wyjątkowy, wybrany? Skąd we mnie to pragnienie wyróżnienia się, osiągnięcia czegoś wyjątkowego, bycia kimś więcej, czymś

Tytuł roboczy – dzień szesnasty

Wszyscy wyszli. Zostałem sam. Na co mi ten pieprzony klucz? Co niby ma otwierać? Gdzie oni się podziali? Wstałem i zacząłem chodzić, w sumie to

Tytuł roboczy – dzień pietnasty

Co napisać kiedy obudziłem się w dobry nastroju? Co to w ogóle oznacza „dobry dzień”? Wtedy kiedy nic nie muszę, nic nie robię, nikt ode

Tytuł roboczy – dzień czternasty

  Sześć dni później   To tylko czternaście dni, a wydaje się, że już pół roku piszę to opowiadanie. Niezrealizowanie, samotność, ból istnienia, brak motywacji

Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później   I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność?

Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później   Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm,