Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później

 

Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm, zbawianie świata, naprawianie innych, wskazywanie drogi, oświecony umysł, który poprowadzi ludzkość do wielkości, a jeżeli to mu się nie uda, to chociaż zmieni świat aby szedł w tym właściwym kierunku, jego kierunku.

 

 

Ile to już dni minęło odkąd odkryłem, zrozumiałem cel, misję tego istnienia? Chodziłem do pracy? Jadłem coś?

Moja głowa jest zaprzątnięta tą jedną myślą „pomaganie”. To właśnie mam uczynić, to jest moja misja – pomoc. Pomoc tym, którzy są ślepi, którzy nic nie wiedzą, którzy nie dostrzegają tego jak być powinno. Siedzą zanurzeni w bagnie, które nazywają życiem i nie wiedzą, i nie widzą jak mogłoby być. Ja wiem, jeszcze tego nie doświadczyłem ale wiem. Od wiedzy bierze się doświadczenie, z wiary powstaje świat. A ja wierzę i widzę, i wiem. Może wiem ale to w zupełności wystarcza. Najważniejsza jest ta siła, energia, która mnie wypełnia i która daje mi jasność umysłu. Energia musi, powinna pochodzić od Boga, który jest, najprawdopodobniej jest. Bo skąd miałoby to wszystko powstać? Z czego miałoby się to zrodzić i wypełnić mnie tym wszystkim co jest w mojej głowie. Nigdy sam nie wymyślałem niczego. Cały czas czekałem wysłuchiwałem, wsłuchiwałem i po prostu wyciągałem wnioski. Wnioski, które też nie mogłyby przyjść ze mnie. Jestem sumą tego co mi się przytrafiło. Jestem tymi wszystkimi rzeczami, które napotykam, spotykam, które mnie doświadczają i których ja doświadczam. Z tego wszystkiego pochodzi wnioskowanie, opiniowanie i moja wiedza. Wiedza, mądrość, która teraz skrystalizowała się w to jedno pragnienie – pomoc.

Nigdy nie sądziłem, po cichu wierzyłem, w głębi siebie wiedziałem, miałem nadzieję, że to moje życie, to ja które powstało w tym czasie, będzie miało większy cel. Cel, który przysłuży się ludzkości, ludziom, który będzie służyłem Większemu Dobru.  Ale nigdy, przenigdy, no może trochę myślałem, że przybierze to taką formę. Nigdy nie wpadłbym na to, że rozwój zaczyna się od burzenia, niszczenia, zniszczenia. Pewnie dlatego jeszcze nikt tego nie dokonał. Nikt nie odważył się postawić tej prostej hipotezy, że buduje się na zgliszczach. Że na spopielonej ziemi rosną najpiękniejsze kwiaty, że zwęglona ziemi daje największy plon.

Jeszcze nigdy nie miałem tak jasnego umysłu. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wyraźnie, tak czysto i przejrzyście. Nagle widzę wszystko z innej, szerszej, lepszej perspektywy. Usunąłem, usunęły się wszelkie filtry, wszystkie chmury zniknęły i w końcu ujrzałem to, co ujrzeć powinienem był, to co od dawna wiedziałem, czułem i miałem prawie pewność, że nadejdzie.

Teraz wsiadam do trolejbusu, widzę tych wszystkich ludzi, te dusze, która już niedługo zostaną wyzwolone i jadę do miejsca gdzie wszystko zacznie się na nowo. Do miejsca gdzie będzie miał początek nowy świat.

Podobne

Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć

Tytuł roboczy dzień dwudziesty

Nie umiem, nie wiem gdzie ich znaleźć, jak ich znaleźć. Próbowałem ponownie wrócić do firmy ale nie posiadając identyfikatora nie wszedłem nawet do trolejbusu, który

Tytuł roboczy dzień dziewiętnasty

Ile jeszcze kluczy będę musiał dostać. Ile nowych, zmieniających życie rzeczy, książek, filmów, sytuacji, ćwiczeń, jedzeń, zwyczajów, podcastów, modlitw będę musiał doświadczyć, otrzymać osiągnąć żeby…

Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz

Tytuł roboczy – dzień siedemnasty

Dwa dni później   Czemu zawsze musi być ktoś wyjątkowy, wybrany? Skąd we mnie to pragnienie wyróżnienia się, osiągnięcia czegoś wyjątkowego, bycia kimś więcej, czymś

Tytuł roboczy – dzień szesnasty

Wszyscy wyszli. Zostałem sam. Na co mi ten pieprzony klucz? Co niby ma otwierać? Gdzie oni się podziali? Wstałem i zacząłem chodzić, w sumie to

Tytuł roboczy – dzień pietnasty

Co napisać kiedy obudziłem się w dobry nastroju? Co to w ogóle oznacza „dobry dzień”? Wtedy kiedy nic nie muszę, nic nie robię, nikt ode

Tytuł roboczy – dzień czternasty

  Sześć dni później   To tylko czternaście dni, a wydaje się, że już pół roku piszę to opowiadanie. Niezrealizowanie, samotność, ból istnienia, brak motywacji

Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później   I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność?

Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później   Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm,

Tytuł roboczy – dzień jedenasty

Tonę w oceanie rozmyślań. Tonę w morzu możliwych scenariuszy, które co sekundę przelatują mi przez głowę. Czy coś z tego się wydarzy, czym może są

Tytuł roboczy – dzień dziesiąty

Dwadzieścia dni później   Czy szczęścia mogę się nauczyć? Czy mogę coś pomyśleć, powiedzieć, zrobić by być szczęśliwym? Czy ja, ja mogę dokonać, zrealizować coś