Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz wiem, że moje życie jest w moich rękach. Cokolwiek teraz zrobię, będę musiał wziąć za to odpowiedzialność. Cokolwiek, od teraz, się wydarzy ja będę tego sprawcą.

Przynajmniej tak to widziałem jak podniosłem się z ziemi i wziąłem ten cholerny klucz do ręki. Teraz, wiele dni później, jakoś nie składa się to w całość. Nic się nie wydarzyło, nic nie zrobiłem. Dalej siedzę i nie wiem od czego zacząć. Myślałem, że klucz będzie tą pierwszą wskazówką, tym pierwszym krokiem, od którego zacznę podróż, zacznę nowe życie. Ale teraz wiem, że jeszcze nigdzie nie wyruszyłem. Nie postawiłem żadnego pierdolonego kroczku, a jedyne co czuję, to że się cofam.

Siedzę i rozmyślam. Siedzę i wracam w przeszłość lub wybiegam w przyszłość.

To co było, złość która na mnie spływa jak tylko sobie przypominam przeszłe zdarzenia sprawia, że nie jestem w stanie ruszyć z miejsca. Przypominam sobie wszystko i wszystkich, którzy mnie kształtowali, którzy mnie lepili, zdarzenia które mnie uformowały i nie umiem pogodzić się, że takim mnie stworzyły. To co było, ci ludzie sprawili, że byłem i jestem bezwładny. Że nie umiem ruszyć z miejsca, że czuję tylko lęk i ból braku decyzyjności. To oni, one doprowadziły mnie w miejsce, z którego nie umiem się wydostać.

A ja przecież byłem taki niewinny. Byłem niczym biała karta, która z ufnością czekała, zapisywała wszystko co się wokół działo. Nie oceniałem dopóki mnie tego nie nauczono. Nie błądziłem dopóki nie usłyszałem o drogach. Po prostu byłem i chłonąłem, doświadczałem to czego byłem świadkiem, świata do którego byłem wrzucony. Starałem się być szczęśliwy, starałem się przeżyć. Ale ten świat mnie deptał, gniótł i pokazywał, że życie nie jest dla niewinnych, miłych, romantycznych. Świat mnie nauczył reguł i zasad, dzięki którym mogłem każdego dnia mierzyć się z tym co rzucał mi pod nogi. Nie podobało mi się to. Nadal mi się nie podoba. Dlatego nie umiem iść dalej, boję się ruszyć bo wiem, że to co mnie czeka nie będzie przyjemne miłe ani dobre.

I wtedy wkraczam w przyszłość. To co wydaje się prawdopodobne i możliwe blokuje moje nogi tak samo jak to, co było. Umysł szybko wymyśla, oblicza prawdopodobieństwo tego co najgorsze, tego co może nastąpić. Długo się uczył i teraz wie, czego może oczekiwać. Nie umie, nie umiem inaczej. Przewidywanie pozwalało mi przetrwać. Rozglądanie, szukanie, dostosowywanie się, unikanie to były umiejętności dzięki którym osiągnąłem to, co liczy się najbardziej – przetrwanie. Nadal żyję. Nie mam się świetnie ale żyję i wciąż mogę… . Co mogę? Wegetować? Trwać? Żyć? Nie, to nie jest życie, to nieżycie.

Kiedy zaczęło się to nieżycie? Od narodzin? Od pierwszego płaczu? Od pierwszego bólu? Pierwszego złamanego serca? Od … , od myśli? Decyzji? Wyboru? Wiedzy? Świadomości?

Czy ten klucz był początkiem nieżycia, czy jego końcem? Czy na nim wszystko się skończyło, czy może wszystko się zacznie?

Na razie siedzę i patrzę na niego. Na to co symbolizuje, co umożliwia i co powoduje. Strach, lęk, ból, to wszystko co nie jest mi obce, a które zostało przez ten mały przedmiot spotęgowane. I mimo, że tak wiele powoduje, dotyka tego co wewnątrz … , przecież ten jebany klucz musi także coś otwierać.

Podobne

Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć

Tytuł roboczy dzień dwudziesty

Nie umiem, nie wiem gdzie ich znaleźć, jak ich znaleźć. Próbowałem ponownie wrócić do firmy ale nie posiadając identyfikatora nie wszedłem nawet do trolejbusu, który

Tytuł roboczy dzień dziewiętnasty

Ile jeszcze kluczy będę musiał dostać. Ile nowych, zmieniających życie rzeczy, książek, filmów, sytuacji, ćwiczeń, jedzeń, zwyczajów, podcastów, modlitw będę musiał doświadczyć, otrzymać osiągnąć żeby…

Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz

Tytuł roboczy – dzień siedemnasty

Dwa dni później   Czemu zawsze musi być ktoś wyjątkowy, wybrany? Skąd we mnie to pragnienie wyróżnienia się, osiągnięcia czegoś wyjątkowego, bycia kimś więcej, czymś

Tytuł roboczy – dzień szesnasty

Wszyscy wyszli. Zostałem sam. Na co mi ten pieprzony klucz? Co niby ma otwierać? Gdzie oni się podziali? Wstałem i zacząłem chodzić, w sumie to

Tytuł roboczy – dzień pietnasty

Co napisać kiedy obudziłem się w dobry nastroju? Co to w ogóle oznacza „dobry dzień”? Wtedy kiedy nic nie muszę, nic nie robię, nikt ode

Tytuł roboczy – dzień czternasty

  Sześć dni później   To tylko czternaście dni, a wydaje się, że już pół roku piszę to opowiadanie. Niezrealizowanie, samotność, ból istnienia, brak motywacji

Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później   I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność?

Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później   Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm,

Tytuł roboczy – dzień jedenasty

Tonę w oceanie rozmyślań. Tonę w morzu możliwych scenariuszy, które co sekundę przelatują mi przez głowę. Czy coś z tego się wydarzy, czym może są

Tytuł roboczy – dzień dziesiąty

Dwadzieścia dni później   Czy szczęścia mogę się nauczyć? Czy mogę coś pomyśleć, powiedzieć, zrobić by być szczęśliwym? Czy ja, ja mogę dokonać, zrealizować coś