Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później

 

I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność? Czemu nie ma we mnie tej siły i tej motywacji abym w końcu zrobił to, to jedno do czego zostałem stworzony. To, ten powód, dla którego przyszedłem na ten świat, chyba. Dlaczego rozpalasz we mnie ten ogień, którego potem nie umiem podtrzymać, a tym bardziej rozniecić go, rozprzestrzenić na ten zdeprawowany, okrutny, chylący się ku upadkowi miałki świat. Po co mi to dajesz? Po co mi pokazujesz tę moc, tę energię, ten cel, którego nie wiem jak, nie umiem zrealizować. 

Czemu właściwie do ciebie mówię? Po co zwracam się do czegoś, czego i tak najprawdopodobniej nie ma.

Siedzę i nie wiem co dalej. Te pierwszej dni po objawieniu, były wspaniałe, pełne energii i pasji. Szukałem rozwiązań jak mam to zrobić ale utknąłem w martwym punkcie. Jestem przecież tylko pracownikiem niższego szczebla poziomu minus 6. Jak mam to zrobić skoro nie mam nawet dostępu do ludzi, którzy mają dostęp. Szukałem i starałem się ale nic nie wychodziło. Wszystkie moje próby legły.

Z każdym dniem tej energii było coraz mniej, aż w końcu dzisiaj znowu powróciłem do stanu, w którym żyję odkąd pamiętam. Beznadzieja i rozpacz. Zagubienie, zwątpienie, brak energii i chęci do robienia czegokolwiek.

Dalej nie mogę zrozumieć skąd to wszystko się wzięło. Skąd we mnie było tyle myśli i pasji, skoro nie przekuło się to w nic pozytywnego. Pokazało mi to tylko, znowu, że jestem nieudacznikiem, który nie umie doprowadzać rzeczy do końca. Mimo tego, że otrzymałem to co otrzymałem, to dzięki czemu zrozumiałem, że mój świat nie musi wyglądać tak jak wygląda przez te wszystkie lata, to i tak niczego nie zmieniłem, niczego nie dokonałem, niczego nie osiągnąłem. Po co ten przebłysk światłości, skoro wpędził mnie jeszcze głębiej do tej ciemnej dziury, w której żyję. To zdarzenie pokazało mi jedynie kolejny poziom beznadziejności, o którym nie wiedziałem i którego przecież nigdy nie wybrałbym aby w nim, z nim żyć.

I o co chodzi z tym kierowaniem pretensji i pytań do ciebie? Czy naprawdę uważam, myślę, że ktoś, coś mnie słucha, słyszy? I jeszcze mi odpowie? Skąd to w ogóle wypełzło?

Ktoś lub coś, nieźle się mną bawi. Zsyła na mnie te myśli, te rozważania i czeka, oczekuje mojej reakcji, mojego komicznego zachowania.

Naprawdę wierzyłem, że mogę to zmienić, że mogę dokonać to, czego wszyscy w głębi duszy się spodziewają, czego oczekują. Byłem przekonany, że to ja poprowadzę ludzkość do nowego świata. Że to ja będę przyczyną, ręką, która pchnie ludzkość, na nowe tory rozwoju. A okazało się, że ta ręka jest głęboko w sedesie i jedyne co umie, to czyścić codzienne gówno.

Podobne

Tytuł roboczy dzień dwudziesty pierwszy

Robię, co robię, by się utrzymać, by nie utonąć. Dryfuję przez życie, miotany na wszystkie strony, próbując znaleźć stały ląd. Pragnę się zaczepić, pragnę odnaleźć

Tytuł roboczy dzień dwudziesty

Nie umiem, nie wiem gdzie ich znaleźć, jak ich znaleźć. Próbowałem ponownie wrócić do firmy ale nie posiadając identyfikatora nie wszedłem nawet do trolejbusu, który

Tytuł roboczy dzień dziewiętnasty

Ile jeszcze kluczy będę musiał dostać. Ile nowych, zmieniających życie rzeczy, książek, filmów, sytuacji, ćwiczeń, jedzeń, zwyczajów, podcastów, modlitw będę musiał doświadczyć, otrzymać osiągnąć żeby…

Tytuł roboczy – dzień osiemnasty

Wybór tego klucza był jedynym wyborem jakiego dokonałem w moim życiu. Nigdy nie decydowałem, wszystko działo się samo. Teraz kiedy siedzę i trzymam ten klucz

Tytuł roboczy – dzień siedemnasty

Dwa dni później   Czemu zawsze musi być ktoś wyjątkowy, wybrany? Skąd we mnie to pragnienie wyróżnienia się, osiągnięcia czegoś wyjątkowego, bycia kimś więcej, czymś

Tytuł roboczy – dzień szesnasty

Wszyscy wyszli. Zostałem sam. Na co mi ten pieprzony klucz? Co niby ma otwierać? Gdzie oni się podziali? Wstałem i zacząłem chodzić, w sumie to

Tytuł roboczy – dzień pietnasty

Co napisać kiedy obudziłem się w dobry nastroju? Co to w ogóle oznacza „dobry dzień”? Wtedy kiedy nic nie muszę, nic nie robię, nikt ode

Tytuł roboczy – dzień czternasty

  Sześć dni później   To tylko czternaście dni, a wydaje się, że już pół roku piszę to opowiadanie. Niezrealizowanie, samotność, ból istnienia, brak motywacji

Tytuł roboczy – dzień trzynasty

Sześć dni później   I nic. Nic, nic, nic się kurwa nie wydarzyło. Sześć długich, pieprzonych dni i nic. Gdzie ten zapał? Gdzie ta jasność?

Tytuł roboczy – dzień dwunasty

Trzy dni później   Dziwny jest ten paranoik, który krąży mi po głowie. Często jak piszę to właśnie w tą stronę skręca moje pisanie. Mesjanizm,

Tytuł roboczy – dzień jedenasty

Tonę w oceanie rozmyślań. Tonę w morzu możliwych scenariuszy, które co sekundę przelatują mi przez głowę. Czy coś z tego się wydarzy, czym może są

Tytuł roboczy – dzień dziesiąty

Dwadzieścia dni później   Czy szczęścia mogę się nauczyć? Czy mogę coś pomyśleć, powiedzieć, zrobić by być szczęśliwym? Czy ja, ja mogę dokonać, zrealizować coś